Następnego dnia obudziłam się dosyć wcześnie, ale nie wstawałam w ogóle z łóżka. Nie czułam takiej potrzeby i zupełnie nie miałam ochoty. Wzięłam do ręki pilota i włączyłam pierwszy lepszy kanał. Wiadomości. Przewijałam kanały. Wszędzie mówili o tym samym. Nuda. Nuda. Channel 1. Nuda. Channel 2. Nuda. Channel 5. Nuda. Czy w tej telewizji nigdy nie ma nic ciekawego? Wyłączyłam tv, po czym sięgnęłam po laptopa. Ułożyłam go na mojej kołdrze, na kolanach i włączyłam. Niedługo potem zobaczyłam obraz powitalny. Wpisałam hasło (tak swoją drogą brzmi 0n0mAtopeja). Od razu włączyłam przeglądarkę internetową i wystukałam nazwę strony 'twitter'. Od zawsze chciałam mieć tam konto, więc je założyłam.
Po nastu minutach męczenia się ze stroną, konto było gotowe do użycia. Sfollowałam parę osób. Zajrzałam na twittera Rossa. Nie było tam nic ciekawego, oprócz tweeta o trasie koncertowej. Wow, chyba się pozbierali.
Cóż, ostatnio mieli trudne tygodnie. Riker i narkotyki. Rydel przyjaciel zginął w wypadku samochodowym. Ich mama zachorowała na raka. Rocky popadł w jakieś cholerne długi. No i Ell. Ell miał się zawsze w porządku. W końcu to Ell - wiecznie uśmiechnięty chłopak z marzeniami i poczuciem humoru.
Nie mogli się pozbierać, wiedziałam to w głębi duszy, choć sama nie wiedziałam już, czy to była prawda, czy po prostu mieli dość ich, czasem, zbyt psychicznych fanów. Czasami faktycznie wyglądało to, jakby mieli ich dosyć.
Niedługo po tym, jak ubrałam się w jakieś ubranie wyjściowe, wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Włożyłam słuchawki do wejścia od nich w iPhonie i włączyłam zespół Willmette Stone. Jeden z moich ulubionych od niedawna. Piosenka, która właściwie już teraz leciała w słuchawkach nosiła tytuł 'I Want What You Have' (tak swoją drogą zespół faktycznie istnieje i piosenka rzeczywiście nosi taki tytuł, jednak zespół powstał tylko na potrzeby filmu 'If I Stay' :P). Szłam przed siebie, właściwie nie wiedziałam dokąd. Chciałam dowiedzieć się jak najwięcej odnośnie tamtej nocy, ale nie wiedziałam już gdzie się udać. Wiedziałam jedynie, że Vicky wie coś więcej. Tylko co? I dlaczego nie może mi powiedzieć?
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Ostatnie tygodnie były dla mnie męczarnią - albo musiałem użerać się sam ze sobą, albo z kimś, z mojego rodzeństwa. Albo też wspierać mamę. Zmęczyło mnie to, ale nie dałem tego po sobie poznać. Wyciągnąłem z kieszeni telefon. Po tym, co stało się Danieli, bardzo często o niej myślę. Wybrałem jej numer i nie mam pojęcia, czy zadzwonić. W końcu anuluję rozmowę. Ponawiam czynność. I tak jeszcze kilka razy. W końcu wychodzę do przedpokoju i nakładam czarne trampki. Muszę się przewietrzyć. Nie wytrzymam tutaj. Zostało parę dni do trasy koncertowej. Nie wiem, nie chcę jej tu zostawiać samej. Nie chcę, żeby sama się z tym zmagała. Chcę pomóc jej dowiedzieć się, kto to zrobił i dlaczego. Zdjąłem z wieszaka skurzaną kurtkę i zarzuciłem ją sobie na ramiona.
"Wychodzę!" krzyknąłem. Nie chciałem, żeby martwili się, że nie ma mnie w domu. Włożyłem ręce do kieszeni, kiedy wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi. Ruszyłem przed siebie. Wyjąłem telefon i wszedłem w wiadomości. Zacząłem pisać nową. Do Dan. Chciałem jej wynagrodzić czas, którego nie spędzaliśmy razem. Tęskniłem za rozmowami z nią. Za zapachem jej perfum. Za każdym wymienionym spojrzeniem. Tęskniłem za kolorem jej oczu, przypominającym mi głębię oceanu. Za jej włosami, gęstymi jak zboże w najlepszym jego okresie. Tęskniłem za nią, jak za Amsterdamem, chociaż wolę Paryż. Amsterdam ma w sobie to coś. Jest pięknym miastem. Równie pięknym, jak ona sama. Uśmiechnąłem się do siebie.
"Cześć. Możemy się spotkać, Dan? Proszę."
Wiadomość wysłałem i ruszyłem dalej. Przeszedłem obok studia nagraniowego i skręciłem w prawo. Niedługo później dostałem wiadomość tekstową na swojego iPhone'a.
"Spotkajmy się za 15 minut w naszym miejscu."
Od razu zrozumiałem o jakie miejsce chodzi. Zbocze urwiska, które wygląda jak klif, ale jednak jest urwiskiem. Widok stamtąd ukazuje całą panoramę Los Angeles. Przepięknie. Złapałem taksówkę i ruszyłem na miejsce.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Minęłam sklep ze starociami, kiedy raptem mój telefon zaczął wibrować. Nie była to długa wibracja, więc od razu domyśliłam się, że dostałam wiadomość. Od razu ją otworzyłam jednym ruchem kciuka.Wiadomość była od Rossa. Chciał się spotkać. Pewnie, dlaczego nie. Niedługo wyjeżdża w trasę, a i tak rzadko się widujemy. W sumie może nawet coś wiedzieć na temat tamtej nocy. W końcu on zawiózł mnie naćpaną do szpitala. Musiał coś wiedzieć. Odpisałam, żebyśmy się spotkali za 15 minut w naszym miejscu. Wiedziałam, ze domyśli się o jakie miejsce chodzi. Zawsze kochałam tam przychodzić. Wsiadłam w wolną taksówkę i udałam się tam. Byłam pięć minut później, więc miałam jeszcze 10 minut. Stanęłam na zboczu i obserwowałam widok. Jak zawsze, wyglądał pięknie. Niedługo musiałam czekać na blondyna. Pojawił się w naszym miejscu jakieś siedem minut po mnie. Usłyszałam za sobą jego głos.
-Cześć, Dan. - powiedział cicho. Wiedziałam, że się uśmiecha. Jego głos był dosyć radosny.
-Hej. - rzuciłam, nawet się nie odwracając. Chłopak podszedł bliżej i stanął koło mnie. Przez chwilę oboje byliśmy cicho i patrzyliśmy na panoramę miasta aniołów. Oboje uśmiechnęliśmy się.
____________________________________________________________________
Jak wam się podoba? Stwierdziłam, że pisanie opowiadania z punktu widzenia tylko 1 osoby może być nudne, więc wprowadziłam też inne postacie jako narratorów. Dobry pomysł?
> Nowy rozdział już wkrótce, a w nim [MAŁE SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!]:
o Daniela dowiaduje się coś więcej na temat tamtej nocy,
o Ross wyjeżdża w trasę wraz z resztą zespołu,
o Isaac odwiedza Danielę w jej domu,
o Daniela dostaje pracę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz