[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Doleciałam do Vancouver z opóźnieniem. Przez całą drogę szperałam w internecie, szukając informacji na temat zdrowia Rikera. Było ich niewiele. Bardzo martwiłam się o Rikera, jego rodzinę i przyjaciół.
Gdy wylądowałam w stolicy Kanady, od razu włączyłam telefon, ale, ku mojemu zdziwieniu, nie miałam żadnej wiadomości tekstowej, ani nieodebranego połączenia. Zaniepokoiła mnie ta sytuacja, ponieważ umówiliśmy się z jasnowłosym przyjacielem, że będziemy w kontakcie. Z pośpiechem wybrałam numer Rossa i ruszyłam w stronę ławki, ciągnąć za sobą swoją niewielką walizkę. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. Rozłączył się. W portfelu miałam jakieś grosze, więc postanowiłam pojechać do centrum. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i ruszyłam.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Musiałem dać upust swoim emocjom, w związku z tym wybrałem się do parku nieopodal studia nagraniowego. W mojej głowie wciąż huczały słowa Andre. Nie mogłem uwierzyć, że to już koniec, że już nigdy nie zagramy jako zespół, że nie pokażemy się na żadnej gali.
Stanąłem na moście i oparłem się o poręcz, stając głową w stronę wody. Była czysta i widać przez nią dno. Westchnąłem. Moje myśli biegły wciąż w stronę sytuacji mojej rodziny. Stanąłem na obie nogi, gładząc swoje włosy. Robiłem tak, gdy się denerwowałem.
Z moich czarnych myśli wyrwały mnie wibracje mojego iPhone'a. Wyjąłem go w pośpiechu, mając nadzieję, że to ktoś z zespołu. Myliłem się. Na ekranie widniał napis Daniela dzwoni. Wpatrywałem się w niego, zastanawiając się czy odebrać. Po kilku wibracjach dałem sobie spokój i wcisnąłem czerwoną słuchawkę. Miałem już dosyć kłopotów i naprawdę nie miałem ochoty na rozmowy. Włożyłem telefon ponownie do kieszeni dżinsowej kurtki, wraz z dłońmi, i ruszyłem przed siebie. Nie wiedziałem dokąd idę i gdzie chcę się znaleźć.
[[ Z punktu widzenia Rocky'ego ]]
Leżałem na łóżku, słuchając jakiejś dołującej muzy. Ten stan był dla mnie nowością, zawsze starałem się być pozytywnie nastawiony. Jednak nie tym razem. To wszystko poszło za daleko. Nie mogę uwierzyć, że się tak pokomplikowało. W uszach bębniła mi piosenka "Drop In The Ocean" od Rona Pope'a. Uwielbiałem ją. Dokładnie wtedy, kiedy zaczęła się druga zwrotka, zadzwonił telefon. Nie znałem numeru, ale odebrałem, zrywając się pośpiesznie z łóżka i siadając na nim.
- Słucham? - zapytałem, mając nadzieję na jakąś pozytywną wiadomość. Jednak nie było to nic bardziej mylnego. Dzwonili ze szpitala. Riker dostał zapaści i jest w stanie krytycznym. Następne godziny będą decydujące.
Ta wiadomość dobiła mnie jeszcze bardziej. Mój starszy brat, z którym byłem najbliżej, może nie przeżyć. A ja nic nie mogłem zrobić. Schowałem twarz w dłonie, uprzednio rzuciwszy telefon na łóżko. Nie chciałem widzieć teraz nikogo. Miałem dość.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Całą drogę rozmawiałam z taksówkarzem, który nie miał więcej niż 30 lat i był przystojny. Dowiedziałam się, że ma na imię Federico i pochodzi z Argentyny. Dokładniej z Cordoby. Mówił bardzo dobrze po angielsku, więc nie miałam problemów z komunikacją. Powiedział, że mieszka w Vancouver od 20 lat. Pod koniec trasy wymieniliśmy się numerami telefonów, ponieważ bał się, że będę tu sama, gdy powiedziałam mu o sytuacji z Rossem. Miło z jego strony. Fede wysadził mnie dokładnie przy Parku Stanleya w centrum. Postanowiłam usiąść na ławce i ponownie zadzwonić do Rossa.
[[ Z punktu widzenia Ellingtona ]]
Nie ruszałem się z łóżka, od kiedy dowiedziałem się, co stało się z moją dziewczyną. Nie mieliśmy pieniędzy, żeby zapłacić za okup. Leżałem, patrząc na biały sufit, gdy do pokoju weszła Stormie, mama Lynchów. Byłem bardzo zaskoczony jej uśmiechem.
- Co się stało, Stormie? - zapytałem ją, zrywając się z łóżka. W tym momencie uśmiech zniknął z jej twarzy. Spuściła wzrok.
- Musimy się wynieść. Dzwonili z wytwórni i powiedzieli, że nasz dom nie należy już do nas... - zawiesiła głos, a w jej oczach pojawiły się łzy. Przytuliłem ją do siebie. Było mi smutno. Nie wiedziałem, jak na to zareagować. Prześladował nas jakiś cholerny pech.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Gdy wyszedłem na główną ulicę, założyłem kaptur, żeby mnie nie rozpoznano i ruszyłem w stronę taksówek. Coś mówiło mi, żebym pojechał do centrum. Kiedyś mieszkał tam mój przyjaciel, Frank, który zawsze był skory do pomocy. Kto wie - może i tym razem coś wykombinuje.
Złapałem taksówkę i wsiadłem do niej. Prowadzący taksówkę spojrzał się na mnie z szokiem i odwrócił się.
- Czy ty nie jesteś Ross Lynch? - zapytał. Miał lekki zarost i śniadą cerę. Wyglądał na Latynosa po 30.
- Tak, ale błagam, nie mam głowy teraz do niczego, więc nie proś mnie o nic... - rzuciłem sztucznie, po czym spojrzałem się za okno. Czułem wciąż na sobie jego wzrok.
- Czy nie znasz przypadkiem jakiejś Danieli? - popatrzyłem na niego i zdębiałem. Zapomniałem o tym, że ona przylatuje. Spojrzałem na zegarek.
- Jasna cholera! - powiedziałem głośno - Wiesz gdzie ona jest?
- Tak się składa, że odwiozłem ją do centrum. Była bardzo miła - odparł niemal od razu. Burknąłem, żeby zawiózł mnie tam, gdzie ją zostawił, mając nadzieję, że tam znajdę dziewczynę.
- Tak jest, Sir! - odpowiedział mężczyzna i ruszył.
[[ Z punktu widzenia Rocky'ego ]]
Żeby kłopotów było więcej, bo nigdy ich za wiele, dostałem wiadomość, że Rydel trafiła do szpitala. Udałem się tam niemal od razu i gdy wszedłem do sali, zobaczyłem dziewczynę całą w siniakach i zadrapaniach. Usiadłem koło niej, biorąc ją za rękę. Blondynka zlękła się i wyrwała swoją rękę. Po chwili jednak spojrzała na mnie i wzięła moją rękę, ściskając ją.
- Jak się czujesz? Co się stało? - cicho zapytałem dziewczyny. Byłem zdruzgotany, że właśnie to spotkało moją siostrę.
- Ni-nie pa-pa-pam-pamiętam... - odpowiedziała - Kto-ktoś mnie porwał, a po-po-potem usłyszałam huk i dostałam kamieniem w głowę. Ni-nie wiem nic więcej.
Przetarłem wolną dłonią twarz, po czym spojrzałem ponownie na dziewczynę. Musiałem dowiedzieć się, jak najwięcej. Chciałem zniszczyć tego, który ją porwał i unicestwić tego, który jej to zrobił. Byłem pewny, że to byli mężczyźni, bo kobieta nie uderzyłaby tak mocno.
- Pamiętasz jakieś szczegóły? - zapytałem z troską, gładząc jej prześcieradło.
- Nie, Rocky... Nic. - odpowiedziała, a łza spłynęła jej po policzku.
[[ Z punktu widzenia Rydel ]]
Obudziłam się w sali szpitalnej, podłączona pod kroplówkę. Rozejrzałam się i upewniłam się, że jestem sama. Nie mogłam się ruszyć, wszystko mnie bolało. Popatrzyłam na kroplówkę. Jakiś płyn, jak sądzę przeciwbólowy, sączył się z woreczka.
Do sali wszedł jakiś mężczyzna w brązowych włosach. Przypominał mi mojego oprawcę. Zlękłam się, jednak próbowałam nie dawać tego po sobie poznać. Obraz mi się rozmywał. Nie widziałam szczegółów. Brązowowłosy facet usiadł na krzesełku obok łóżka i wziął mnie za rękę. Wyrwałam ją. Po chwili jednak zobaczyłam, że to Rocky i uspokoiłam się. Wypytywał mnie o to, co się stało. Pamiętałam dużo, jednak nie byłam gotowa o tym mówić. Nie byłam gotowa powiedzieć, że zostałam zgwałcona i pobita zaraz po tym zdarzeniu. Że dostałam pigułkę gwałtu i że ten ktoś powiedział, że cały zespół czekają nieprzyjemne sytuacje.
Na pytanie mojego brata odpowiedziałam jedynie, że nie pamiętam szczegółów i że usłyszałam huk i dostałam w głowę. To jedyne, co mogłam powiedzieć. Naprawdę nie byłam gotowa na tak poważną rozmowę.
Zamknęłam oczy, a chłopak powiedział, żebym zasnęła i że będzie tu, kiedy się obudzę, a tymczasem idzie zobaczyć Rikera. I wyszedł. Zostałam sama. Otworzyłam oczy i obserwowałam drzwi wejściowe do sali. Bałam się, że psychol przyjdzie i tutaj i dokończy to, co zaczął. Byłam pewna, że chciał mnie zabić.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy wybrałam numer przyjaciela, rozłączyłam się. Uznałam, że może jest teraz zajęty. W tym momencie zadzwonił mój telefon i nie patrząc kto to, odebrałam go. Usłyszałam w słuchawce niski głos jakiejś kobiety, który brzmiał mniej-więcej tak: "Osadzony z więzienia w Nowym Jorku próbuje nawiązać połączenie. Proszę o wciśnięcie 1, jeśli chcesz odebrać." Wcisnęłam klawisz i czekałam na rozmowę. Wiedziałam, że dzwoni Isaac. W więzieniu w Nowym Jorku znałam tylko jego. Nie musiałam długo czekać, by usłyszeć jego głos.
- Daniela? - zapytał cicho.
Kiwnęłam głową, odpowiadając, że to ja. Mówił cicho, jakby kryjąc to, co ma do powiedzenia, przede mną.
- Słuchaj mnie uważnie... Była dzisiaj u mnie pewna osoba. Nie mogę powiedzieć kto - zawiesił na chwilę głos - i dowiedziałem się, że w tamtą noc pokój wynajął jakiś wysoki blondyn. Musiałem do ciebie w tej sprawie zadzwonić.
Kompletnie zapomniałam o układance, którą miałam zlepić w całość. Jego słowa nie miały sensu. Znałam jedynie trzech wysokich blondynów,w tym dwoje to moi przyjaciele. Oni by mi tego nie zrobili.
- Jesteś pewien? - zapytałam, mając nadzieję, że powie, że to żarty.
- Tak. Pokazano mi zdjęcia od tyłu, z kamer - odparł Isaac.
- No cóż, dzięki! Jeśli się czegoś dowiesz, dzwoń - powiedziałam.
To nie miało najmniejszego sensu. Wracamy do punktu wyjścia.
[[ Z punktu widzenia Ellingtona ]]
Gdy Stormie się uspokoiła, powiedziała mi, że straciliśmy też kontrakt z wytwórnią. To był dla mnie wielki cios. Znaczyło to tyle, że nie będziemy już zespołem i że nie zagramy kolejnych koncertów. Nie mogłem w to uwierzyć. Przytuliłem się do niej, jak dziecko do matki, chociaż ona nią nie była i chciało mi się płakać. Jednak nie uroniłem żadnej łzy. Nie mogłem. Musiałem być twardy. Wiedziałem, że jest jej ciężej. Próbowałem być silny za nas dwoje.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy schowałam telefon do kieszeni spodni, spojrzałam przed siebie i zobaczyłam tam wysiadającego z taksówki Rossa. Postanowiłam pójść w jego stronę. Wstałam z ławki i idąc przed siebie, ciągnęłam walizkę za sobą. Gdy blondyn mnie zobaczył, od razu podbiegł w moją stronę i mnie przytulił. Miał smutny wyraz twarzy. Odwzajemniłam przytulenie, stawiając wcześniej w bezpiecznym miejscu i na widoku, żeby nikt mnie nie okradł.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, chłopak opowiedział mi wszystko, co się stało i zaproponował, że udamy się do hotelu, w którym aktualnie przebywa cała rodzina i Ellington. Zgodziłam się. Blondyn ciągnął moją walizkę w stronę taksówek.
- Przykro mi, Ross... -powiedziałam cicho, smutnym głosem - naprawdę. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
- Wiem, Daniela, wiem - westchnął - dziękuję, że przyjechałaś.
- Zawsze - odpowiedziałam, rzucając mu przyjazny uśmiech.
[[ Parę godzin później - z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy Stormie, jej dzieci i Ellington wyszli do szpitala, postanowiłam ich trochę odciążyć i posprzątać oraz ugotować coś do przekąszenia. Gdy zaczęłam zbierać z podłogi ubrania, pojawił się przede mną ojciec Lynchów, Mark. Nie znaliśmy się jeszcze, bo wiecznie był zapracowany. Poprosił, żebym usiadła z nim na kanapie i odbyła rozmowę. Dość ważną. Bałam się jej jak cholera, ale postanowiłam udawać, że wszystko jest okej.
- Słyszałem od znajomego, że utrzymujesz kontakty z Isaac'iem McCormackiem... - zawieszając głos, wciągnął powietrze do płuc - on jest niebezpieczny.
- Ale jak to? - spojrzałam na niego - skąd Pan to wie?
- Mam swoje sposoby - spojrzał na nią - to on wciągnął Rikera w narkotyki i to on próbuje wszystko zepsuć tylko dlatego, że kiedyś odmówiliśmy mu bycia w zespole. Naprawdę uważaj na siebie.
Pogłaskał mnie po ramieniu. Czułam się z tym dziwnie. Nie wiedziałam, czy wierzyć mu w to, co powiedział.
- Będę uważać, dziękuję za informację - odparłam.
Gdy zaczął wstawać, odwrócił się do mnie i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. Po chwili jke zamknął i otworzył ponownie. Jednak odwrócił się ode mnie, machając dłonią na znak, że to co miał do powiedzenia nic nie znaczy.
- Mogą Państwo wszyscy u mnie zamieszkać na czas, kiedy nie będziecie mieli gdzie! - krzyknęłam, chcąc zrobić dobry uczynek, z uśmiechem.
-Naprawdę? - zapytał, odwzajemniając uśmiech.
Cofnął się i uścisnął mi dłoń z wdzięcznością. Nigdy jeszcze nie widziałam nikogo tak szczęśliwego.
_________________________________________________
Witajcie, kochani!
Wiem, że bardzo zaniedbałam tego fanfica, ale postanowiłam do niego wrócić, bo bardzo brakuje mi pisania... Mimo że mam mało komentarzy i czytających, będę wstawiać rozdziały średnio raz-dwa razy w tygodniu. Przeważnie będą to weekendy. Mam nadzieję, że to wam odpowiada.
Niedługo aktualizuję też listę piosenek i wygląd.
Dziękuję dla tych, którzy wciąż czytają tego bloga (i tym, którzy teraz/niedawno zaczęli). Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
Całuję,
Autorka
_________________________________________________
Jak myślicie, co będzie dalej? Czy Riker i Rydel wyjdą z tego wszystkiego, w co się wpakowali? Co będzie z zespołem? Czy w końcu pomiędzy Danielą a Rossem zapłonie gorąca i namiętna miłość? Czy może spotka kogoś innego? Kim jest Federico i czy namiesza w opowiadaniu? Co myślicie o Marku? Podejrzany i w coś zamieszany, czy nie? Skąd tyle wie o Isaacu? Czy Isaac jest dobry? Czy Daniela rozgryzie wszystko, co stało się "tamtej" nocy? Piszcie w komentarzach o przypuszczeniach. A dowiedzieć, dowiecie się w kolejnych rozdziałach!
> Następny rozdział już niedługo, a w nim (SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!):
o Światełko nadziei nad R5
o Rydel wychodzi ze szpitala
o Riker odratowany, jednak to nie koniec kłopotów z nim
o Ostatni koncert zespołu, w Cancun w Meksyku
o Złamane serce jednego z bohaterów
o Pomoc ze strony The Vamps
o Ciekawa akcja-niespodzianka z Markiem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz