Witam wszystkich czytelników!
Wiem, wiem, dawno nie było rozdziału, zaniedbałam trochę bloga, za co naprawdę serdecznie przepraszam. Niestety - bycie na studiach nie jest aż takim prostym orzechem do zgryzienia. Sesje mnie kiedyś zabiją. Na szczęście już wakacje, oby tak częściej!
Wracając do sedna - 2 rozdziały pojawią się na dniach, następnie jeden w następnym tygodniu, a później nie będzie rozdziału aż do ok. 17.07, kiedy pojawią się kolejne 2. Wyjeżdżam i chcę trochę "porzucić" internet i odpocząć. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Ponadto - założyłam jakiś czas temu aska o tym ff, gdzie możecie zadawać mi pytania dot. czegokolwiek w tym opowiadaniu. Odpowiem na wszystko, co tylko dostanę. User: amorcaesus (www.ask.fm/amorcaesus). Zapraszam do wysyłania pytań. Obiecuję, że się nie zawiedziecie. Mogę wam tam opisać postaci, wyjaśnić coś, ewentualnie dać jakieś spoilery.
Oprócz tego - niedługo trochę odświeżę playlistę (dodam tylko kilka utworów, które będą idealnie wpasowywały się w tematykę bloga lub w to, co się czyta po prostu). Co będzie też nowością - wprowadzę pewne "karty" postaci. Będą tam one opisane "na wylot", żebyście mogli poznać bohaterów bliżej, jednak nie wiem kiedy by się owe notki pojawiły.
Chciałam poinformować, że nowe rozdziały po 17.07 pojawiać się będą po każdych 5 komentarzach. Niestety, ale nie chcę przesiadywać tu i dodawać rozdziałów dla siebie, wybaczcie. Chcę wiedzieć, że ktoś to czyta.
Jeśli doszliście do końca tejże jakże nudnej notki, super, dziękuję wam bardzo i mam nadzieję, że was ona nie zawiodła.
Całuję,
autorka
Amor caesus.
On - nastoletnia gwiazda Disneya z problemami i trudnym charakterem. Ona - narkomanka z Polski bardzo pragnąca normalnego życia. To, co ich połączy nie będzie tylko miłością. Ona jest ślepa.
środa, 22 czerwca 2016
poniedziałek, 30 maja 2016
XX FRIENDS CAN BE FOUND IN THE DARKEST TIMES
[[ Z punktu widzenia Rikera ]]
To, co zobaczyłem, wszedłszy do budynku, zbiło mnie z tropu. Była tam Daniela. Piękna jak zawsze. Podszedłem bliżej w jej stronę. Musiałem głośno stawiąc kroki, gdyż odwróciła się i zdziwiona do mnie podbiegła.
- Co ty tu robisz? - zapytała, nie ukrywając zdziwienia. Spojrzała mi w oczy, a ja nie uciekałem od jej wzroku. Podniosłem prawą brew do góry.
- Dowiedziałem się o koncercie i voila! Oto jestem - powiedziałem szyderczo, pokazując gestami jakby robienie sztuczki. Dziewczyna uderzyła mnie w ramię tak mocno, że gdy zabrała dłoń, położyłem swoją w tym miejscu.
- Ał! - powiedziałem głośniej, a dziewczyna zaśmiała się, po czym rzuciła się na mnie, przytulając mnie najmocniej jak potrafiła. Odwzajemniłem uścisk, wtulając się w jej długie, pachnące wanilią, włosy. Podniosłem ją do góry i okręciłem się wokół własnej osi dwa razy.
- Martwiłam się o ciebie - powiedziała, odrywając się ode mnie, kiedy znalazła się już na podłodze. Puściłem jej oczko, widząc zmartwienie w jej oczach.
- Myślałem, że masz mnie gdzieś - odpowiedziałem z sarkazmem, po czym dałem się ponieść emocjom i przywarłem dziewczynę do ściany. Nie opierała się, ale była jeszcze bardziej zdziwiona niż wtedy, kiedy mnie zobaczyła kilka minut wcześniej. Pocałowałem ją, delikatnie podnosząc jej podbródek. Dawała się ponieść romantyzmowi i namiętności, jednak chwilę później odepchnęła mnie od siebie.
- Głupek! - powiedziała głośniej, po czym udała się w stronę backstage'u, by móc oglądać stamtąd próbę zespołu. Zaśmiałem się. Pragnąłem jej i nie mogłem oderwać wzroku od jej zgrabnego tyłka, który wyglądał kusząco w obcisłych jeansach. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym ruszyłem za nią.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Jako że ten koncert miał odbyć się bez m&g, fani mogli przyjść na próbę i obserwować, jak ćwiczymy. Pierwszą piosenką, którą postanowiliśmy zagrać, było "Cali Girls". Czasem trzeba spróbować powrócić do korzeni, a to jedna z naszych pierwszych piosenek. Gdy wybrzmiały pierwsze nuty gitary Rocky'ego, zacząłem odpływać do innego świata. Wsiadłem na statek prowadzący do raju i po prostu odbiłem od brzegu. Dałem się zatracić muzyce. Zmieniłem parę razy wers piosenki, co bardzo zadowoliło żeńską część widowni. Oszalały. Zaczęły piszczeć. Uśmiechnąłem się sam do siebie, zmiąłem swoją koszulkę, lekko podnosząc ją do góry wolną ręką. Uderzałem w gitarę, która wydawała z siebie dźwięki przybliżone do niemal idealnych chwytów. Wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Mogliśmy być sobą - zespołem złożonym z najbliższych sobie ludzi, cieszącymi się szczęściem, które mamy.
Udało nam się poznać kilku fanów, gdy zrobiliśmy sobie przerwę. Andre wszystko zorganizował tak, że każdy (lub znaczna większość) z nich mógł do nas podejść i porozmawiać.
Kiedy rozmawiałem z niską blondynką, najprawdopodobniej mającą lat 15, niespodziewanie usłyszałem coś pochodzącego ze sceny. Momentalnie się tam odwróciłem. Dziewczyny zaczęły piszczeć i podbiegać w kierunku skąd dochodził dźwięk. To był Riker. Co on tu robił? Przecież był w szpitalu.... Wraz z resztą zespołu podbiegliśmy na scenę i rzuciliśmy się na Rikera, przytulając go i ciesząc się z jego obecności. Chłopak bardzo nalegał, by wziąć udział w dalszej części próby. Przegłosowaliśmy, że to jak najbardziej dobry pomysł. Riker wziął swoją gitarę do ręki i zaczął grać. O dziwo nie zapomniał żadnego z chwytów.
- All Night - powiedziałem, uśmiechając się, kiedy rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki. Włączyłem się w grę na gitarze, a gdy przyszła kolej wokalu, śpiewałem z przyjemnością, słysząc chórki reszty zespołu. Za takie momenty oddałbym wszystko.
[[ dwie i pół godziny później = 19:55 - Z punktu widzenia Danieli ]]
Wszyscy fani zaczęli wchodzić do środka, ciesząc się, że za chwilę zobaczą swoich idoli. Stałam w kolejce, jak każdy inny fan, mimo że miałam stać w pierwszym rzędzie. Nie był to mój pomysł. Zarządził to Rocky, najprawdopodobniej z wdzięczności.
Gdy znaleźliśmy się na arenie, wszyscy zaczęli piszczeć, więc postanowiłam się włączyć. Chwilę później dały się słyszeć krzyki skandujące nazwę zespołu. Nigdy jeszcze nie brałam udziału w koncercie grupy moich bliskich, więc śmiałam się z radości, czekając, aż wejdą na scenę. W głowie ciągle chodziły mi myśli o Rikerze i o wcześniejszym jego zachowaniu oraz o Rossie i tym, co mi powiedział. Nie wiedziałam, który z nich rzeczywiście jest mną zainteresowany, ale coś mi mówiło, żeby dać się ponieść chwili i zostawić te zmartwienia na później,
Równo o 20:20 na scenie zgasły światła i dało się słyszeć czyjś głos. Ktoś krzyczał, że wita nas na koncercie R5, a kilka dziewczyn obok piszczało "Brad!". Reflektory zapaliły się i zobaczyliśmy zespół, ale nie była to grupa, na którą wszyscy czekali a The Vamps. Chłopaki ogłosili, że po koncercie można się podpisać pod petycją, którą przygotowali, a która znajduje się przy szatni, gdzie znajduje się prośba o przywrócenie R5 jako zespołu, po czym zeszli ze sceny, krzycząc, że teraz wystąpi R5. Uśmiechnęłam się, patrząc, jak zespół wchodzi na scenę.
Przez cały koncert Ross i Riker patrzyli zmiennie raz na mnie, raz na inne fanki. Dam się pociąć o to, że widziałam, jak Riker ze dwa razy puszcza do mnie oczko. Ugh. Cholerne gwiazdki.
Gdy koncert się skończył, weszłam na backstage, by pogratulować chłopakom i Rydel. Jednak oni długo nie przychodzili.
[[ Po koncercie - Z punktu widzenia Rossa ]]
Zeszliśmy ze sceny od razu po ostatniej piosence. Pot lał się z nas strumieniami. Zahaczyliśmy o garderobę, gdzie wzięliśmy prysznic i przygotowaliśmy się do drogi do LA. Myślałem tylko o Danieli, nie mogłem skupić się na niczym innym.
Susząc włosy, usłyszałem za sobą swojego starszego brata.
- No, disneyowski, kopę lat - powiedział Riker z sarkazmem, po czym zaśmiał się. Nienawidziłem, gdy tak do mnie mówił, ale nie byłem w humorze, aby się sprzeciwiać.
- Czego chcesz? - rzuciłem bez emocji, układając włosy w swój buntowniczy styl. Chłopak splótł dłonie na klatce piersiowej i zrobił parę kroków w przód.
- Czyżby Daniela nie chciała z tobą rozmawiać? - zapytał, podnosząc brew do góry i nachylając się nade mną, abym widział nas dwóch w lustrze. Odepchnąłem go ramieniem, po czym wstałem i podszedłem do szafy, by wziąć stamtąd koszulkę, którą po chwili naciągnąłem na mój gorący tors. Riker jednak nie dawał za wygraną. Podszedł do mnie, zachowując jednak odległość.
- Właściwie co ty tu robisz? - rzuciłem ponownie, a mój głos był pozbawiony emocji. Chłopak wzruszył ramionami i śmiejąc się, wyszedł. Usłyszałem tylko za drzwiami, jak rzucił jakieś przekleństwo i oddalił się. Położyłem się na kanapie. Nawet nie wiem, jak to się stało, że zasnąłem...
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
W holu na backstage'u zobaczyłam idącego w moją stronę Rikera. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Uśmiechnęłam się. Czułam się okropnie. Wyrzuty sumienia targały mną niczym burza drzewem. Nie mogłam się opanować. Gdy podszedł do mnie, od razu się wtuliłam, nie kryjąc tego, jak mi smutno i uczucia samotności, chodzącego za mną od dawna. Odrzuciłam uczucia osoby, która, być może, jako jedyna znała mnie na wylot i potrafiła sprawić, że się uśmiechałam w każdym złym okresie mojego życia. Zraniłam go. I jak tu można czuć się w porządku z samą sobą?
Łza spłynęła mi po policzku. Riker to zauważył i szybko otarł ją z mojego policzka, po czym podniósł mój podbródek.
- Twoja piękność nie jest warta łez - powiedział ciepło. Pierwszy raz od dawna czułam bliskość. Uśmiechnęłam się, po czym spojrzałam mu w oczy. W tym samym momencie pocałowałam go. Chłopak odwzajemniał każdy mój pocałunek z taką namiętnością, że poczułam jak płonie całe moje ciało. Wskoczyłam na biodra chłopaka, a on trzymał mnie, żebym nie spadła, nie przestając składać pocałunków na moich ustach. Nawet nie zorientowałam się, jak weszliśmy do jakiegoś ciemnego pokoju. Byliśmy tam sami i emocje wzięły nad nami górę. Zaczęliśmy zrywać z siebie ubrania, wciąż nie przestając całować.
- Chcę tego - powiedziałam z uśmiechem, patrząc mu w oczy. Pragnęłam poczuć się chciana.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Otworzyłem oczy po godzinie, słysząc krzyki Rydel zza progu. Usiadłem na kanapie, przecierając twarz.
- Która godzina? - zapytałem zaspanym głosem, mrużąc oczy.
- Już powinniśmy być w drodze - powiedział Ratliff, wychylając się zza ramienia swojej dziewczyny. Zerwałem się z łóżka. Z fotela przy lustrze zdjąłem dżinsy i wciągnąłem je, po czym wyszedłem z pokoju, biorąc swoją torbę. Wraz z moją siostrą i jej chłopakiem udaliśmy się w stronę tourbusa, gdzie zauważyliśmy, że brakuje Danieli i Rikera. Wsiedliśmy do tourbusa i gdy znalazłem się w moim łóżku, momentalnie ponownie zasnąłem.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Obudziłam się pół godziny później, słysząc wibracje swojego telefonu. Spojrzałam na Rikera. Chłopak spał, więc postanowiłam wstać i odebrać telefon. Na ekranie zobaczyłam napis Rydel dzwoni i pośpiesznie odebrałam telefon, przytrzymując go ramieniem. Zapomniałam o tym, że wracamy do Los Angeles.
- Rydel, jeju, zapomniałam kompletnie o tym, zaraz będę! - powiedziałam głośniej, budząc tym samym Rikera. Zapaliłam światło w pomieszczeniu, żeby móc znaleźć resztę swojego ubrania. Riker podniósł się.
- Co się dzieje? - zapytał cichym i zaspanym głosem, przecierając oczy. Wsunęłam swoje dżinsy, rozglądając się za koszulką.
- Cholera, oni wszyscy są już w tourbusie i czekają, musimy iść, ale poczekaj kilka minut, jak wyjdę - wsunąwszy na siebie koszulkę, związałam włosy w niechlujny kok, po czym wybiegłam z pomieszczenia, nakładając na nogi swoje białe trampki.
Rydel czekała przed tourbusem i skarciła mnie wzrokiem.Na szczęście nie domyśliła się, co robiłam, gdy mnie nie było. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przepraszając, wsiadłam do tourbusa i usiadłam na kanapie z tyłu. Po dziesięciu minutach do środka wszedł Riker. Wyglądał przystojniej niż zawsze, nie wiem jak to zrobił. Rzucając się n a swoje łóżko, posłał mi oczko, a ja odwróciłam wzrok. Żałowałam tego, co się stało. Poczułam się okropnie. Nie miałam komu tego powiedzieć. Schowałam twarz w dłonie.
[[ Rano w LA - Z punktu widzenia Rossa ]]
Obudziłem się około 10 i zszedłem z łóżka, udając się do kuchni. Przetarłem oczy i ziewnąłem, stając koło blatu. Rozciągnąłem się. Powolnymi ruchami ściągnąłem z półki miskę i wsypałem do niej płatki. Gdy odwróciłem się w stronę lodówki, by wyjąć z niej mleko, Rocky wszedł do pomieszczenia z uśmiechem.
- Dzień dobry, bracie - powiedział ciepło, biorąc bułkę ze stołu. Usiadł na krześle, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Cześć - rzuciłem bez emocji - co ty taki wesoły?
Spojrzałem na bruneta. Był nader zadowolony z jakiegoś faktu, ale nie miałem pojęcia z jakiego. Chłopak rzucił mi spojrzenie.
- Nie mów, że nie słyszałeś... Petycja przekroczyła ponad 100 tysięcy podpisów - puścił w moją stronę oczko, po czym wstał i wyszedł z kuchni. Po chwili usłyszałem trzask drzwi tourbusa. Musieliśmy już dojechać do Los Angeles.
W głębi duszy cieszyłem się z tego, jak obróciły się sprawy. Wyjąwszy napój z lodówki, wlałem go do miski i odstawiłem na blat, po czym usiadłem przy stole, stawiając miskę przed sobą. Wciąż myślałem o Danieli.
[[ Z punktu widzenia Rocky'ego ]]
Gdy wyszedłem na zewnątrz, uderzył mnie w twarz podmuch ciepłego powietrza. Było gorąco. Zdjąłem bluzę i owinąłem ją sobie wokół bioder, po czym ruszyłem przed siebie, uśmiechając się co jakiś czas do mijających mnie panien.
Parę przecznic dalej, gdy zbliżałem się do mojego ulubionego pubu, gdzie chciałem kupić coś do picia, usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Nie patrząc na ekran, odebrałem go. Dzwonił Andre i powiedział, że dzięki tej petycji znów mamy kontrakt w wytwórni i że wieczorem kręcimy teledysk do "F.E.E.L. G.O.O.D.". Rozłączywszy się, wysłałem smsy do wszystkich z zespołu i wszedłem do pubu.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Nie pamiętam, kiedy zasnęłam, ale obudziłam się tam, gdzie siedziałam w nocy. Podniosłam się. Byłam wyjątkowo bardzo wypoczęta. Obserwowałam to, co dzieje się dookoła. Wszyscy smacznie spali, widziałam tylko włosy Rossa, który siedział w kuchni i nachylał się nad stołem. Podeszłam do swojej walizki i wyjęłam z niej obcisłą, zwiewną sukienkę do połowy ud i udałam się do łazienki, gdzie przebrałam się i przygotowałam do wyjścia. Nie chciałam siedzieć tu sama z wyrzutami sumienia, jednak nie wiedziałam, jakie są plany, więc postanowiłam grzecznie poczekać na tyle tourbusa. Usiadłam więc na kanapie, a z kieszeni wiszących nade mną dżinsów wyjęłam woreczek z białym proszkiem, kiedy przez próg przeszedł Ross. Spojrzałam się i delikatnie zgniotłam woreczek w dłoniach. Ruch był zbyt wolny i blondyn zobaczył, co mam w ręku. Podszedł bliżej.
- Co masz w dłoniach? - zapytał zimno. Przełknęłam głośno ślinę.
- Nie muszę ci się tłumaczyć ze wszystkiego, co robię - odpowiedziałam. Starałam się brzmieć chłodno, ale usłyszałam, że drży mi głos. Ross wyrwał z moich dłoni woreczek.
- Co to do kutwy jest?! - powiedział głośniej. Poznał swoje narkotyki od razu.
- Skąd to masz? - zapytał chłodno, a gdy nie chciałam odpowiadać, wyszedł, ciskając pięścią we framugę drzwi. Schowałam twarz w dłonie i rozpłakałam się jak małe dziecko.
[[ Z punktu widzenia Rikera ]]
Obudziły mnie krzyki mojego młodszego brata. Wstałem z łóżka, by zobaczyć co się dzieje i kątem oka zobaczyłem, jak podnosi głos na Danielę. Poszedłem w ich kierunku, by załagodzić sytuację, ale zderzyłem się z Rossem po drodze. Był wyraźnie wściekły. Nie wiedziałem o co chodzi, ale chciałem się dowiedzieć. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem za nim.
- Stary, wyluzuj trochę, bo ją stracisz zupełnie - powiedziałem, drapiąc się po karku.
- Chuj mnie to obchodzi, wiesz? - rzucił chłodno, po czym schował ręce do kieszeni szarych dresów.
- Bro, zluzuj majty - powiedziałem żartem, by rozluźnić atmosferę - co się stało?
- Daniela się stała. Długa historia. Znalazła MOJE narkotyki i je wzięła - powiedział ciszej, bo wiedział, że tylko ja z zespołu znam jego tajemnicę, kładąc nacisk na słowo "moje".
- Przeproś ją - powiedziałem spokojnie, opierając się o framugę drzwi do kuchni - chciała ci pomóc.
Ross cisnął pięścią w blat. Schował twarz w dłonie, a następnie przetarł ją.
- Może i masz rację, przesadzam - powiedział spokojniej, ale wciąż targały nim emocje. Po czym wyszedł.
Usiadłem przy stole, przecierając twarz obiema dłońmi.
- Co ja z tymi braćmi mam... - powiedziałem do siebie, machając głową.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Zwinęłam się w coś podobnego do kłębka i starałam się uspokoić. Chciałam tylko pomóc, a okazało się, że wyrządziłam największą krzywdę, jaką mogłam uczynić. Wyciągnęłam z barku obok wódkę i łyknęłam. Chciałam się upić, by zapomnieć o problemach. Zawsze pomagało. Brałam łyk po łyku, aż do momentu, jak zobaczyłam obok siebie Rossa.
- Co robisz? - zapytał ciepło, zbliżając dłoń do szklanej butelki. Odepchnęłam ją i wzięłam kolejnego łyka przezroczystego napoju wysokoprocentowego.
- Rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale to nie rozwiązanie. Przepraszam - powiedział smutnym głosem, po czym westchnął - przepraszam. Jestem skończonym kretynem.
Nie chciałam go słuchać. Alkohol powoli dawał się we znaki. Wypiłam wódkę do dna i odstawiłam pustą butelkę.
- Daniela... - powiedział do mnie Ross. Ponownie zwinęłam się w kłębek i schowałam twarz w nogi.
- Dan, proszę cię... Nie bądź taka. Porozmawiajmy. Chcę, żebyś wystąpiła w naszym nowym teledysku - rzucił ni stąd ni zowąd blondyn. Podniosłam głowę i w tym momencie straciłam przytomność.
[[ Gdy Daniela straciła przytomność - Z punktu widzenia Rossa ]]
- Riker! - zawołałem, kładąc Danielę na kanapie, żeby nie spadła. Brat przybiegł niemal od razu.
- Daniela straciła przytomność, dzwoń po karetkę - powiedziałem, po czym sprawdziłem czy oddycha. Riker kazał mi się uspokoić i powiedział, że nic jej nie będzie, po czym przyniósł z łazienki kubek zimnej wody, którym oblał dziewczynę. Od razu otworzyła oczy.
- C-co się stało? - zapytała, przecierając oczy.
- Nie wstawaj, Dan, już jest dobrze - odpowiedziałem jej, wzdychając. Usiadłem na fotelu obok, biorąc mnóstwo powietrza w swoje płuca.
Riker zajął się Danielą, a ja wyszedłem z tourbusa na papierosa. Nie paliłem nałogowo, ale miałem momenty, kiedy musiałem wziąć przysłowiowego bucha. Gdy podpaliłem fajkę, zobaczyłem przed sobą spotkanego wcześniej Latynosa, który robił mi zdjęcie. Wziąłem bucha, po czym wyrzuciłem papierosa i przydeptałem go. Chwilę później podszedłem do niego.
- Co ty odwalasz? - zapytałem chłodno, a gdy mężczyzna zaczął podnosić się z ziemi, uśmiechnął się niewinnie.
- Eee, robię zdjęcia - powiedział, a w jego glosie brzmiała nutka niewinności.
- Dla kogo pracujesz? -wypytywałem, jak policjant podczas przesłuchania.
- Dla nikogo. Zostałem poproszony o zrobienie kilku zdjęć. - Federico wzruszył ramionami. Nie wyglądał na kogoś groźnego. Gdy spotkałem go po raz pierwszy, był nawet sympatyczny. Pozwoliłem mu się oddalić, a sam odwróciłem się na pięcie i wróciłem do tourbusa.
[[ Godzinę później - Z punktu widzenia Rossa ]]
Postanowiłem usiąść przed laptopem i wyszukać informacji o Federico. Myśli na jego temat nie opuszczały mojej głowy. Wyszukałem różnych informacji, ale największą moją uwagę przykuł tytuł artykułu Mafia Los Angeles - Federico Tarantino. Kliknąłem na artykuł.
To, co zobaczyłem, wszedłszy do budynku, zbiło mnie z tropu. Była tam Daniela. Piękna jak zawsze. Podszedłem bliżej w jej stronę. Musiałem głośno stawiąc kroki, gdyż odwróciła się i zdziwiona do mnie podbiegła.
- Co ty tu robisz? - zapytała, nie ukrywając zdziwienia. Spojrzała mi w oczy, a ja nie uciekałem od jej wzroku. Podniosłem prawą brew do góry.
- Dowiedziałem się o koncercie i voila! Oto jestem - powiedziałem szyderczo, pokazując gestami jakby robienie sztuczki. Dziewczyna uderzyła mnie w ramię tak mocno, że gdy zabrała dłoń, położyłem swoją w tym miejscu.
- Ał! - powiedziałem głośniej, a dziewczyna zaśmiała się, po czym rzuciła się na mnie, przytulając mnie najmocniej jak potrafiła. Odwzajemniłem uścisk, wtulając się w jej długie, pachnące wanilią, włosy. Podniosłem ją do góry i okręciłem się wokół własnej osi dwa razy.
- Martwiłam się o ciebie - powiedziała, odrywając się ode mnie, kiedy znalazła się już na podłodze. Puściłem jej oczko, widząc zmartwienie w jej oczach.
- Myślałem, że masz mnie gdzieś - odpowiedziałem z sarkazmem, po czym dałem się ponieść emocjom i przywarłem dziewczynę do ściany. Nie opierała się, ale była jeszcze bardziej zdziwiona niż wtedy, kiedy mnie zobaczyła kilka minut wcześniej. Pocałowałem ją, delikatnie podnosząc jej podbródek. Dawała się ponieść romantyzmowi i namiętności, jednak chwilę później odepchnęła mnie od siebie.
- Głupek! - powiedziała głośniej, po czym udała się w stronę backstage'u, by móc oglądać stamtąd próbę zespołu. Zaśmiałem się. Pragnąłem jej i nie mogłem oderwać wzroku od jej zgrabnego tyłka, który wyglądał kusząco w obcisłych jeansach. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym ruszyłem za nią.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Jako że ten koncert miał odbyć się bez m&g, fani mogli przyjść na próbę i obserwować, jak ćwiczymy. Pierwszą piosenką, którą postanowiliśmy zagrać, było "Cali Girls". Czasem trzeba spróbować powrócić do korzeni, a to jedna z naszych pierwszych piosenek. Gdy wybrzmiały pierwsze nuty gitary Rocky'ego, zacząłem odpływać do innego świata. Wsiadłem na statek prowadzący do raju i po prostu odbiłem od brzegu. Dałem się zatracić muzyce. Zmieniłem parę razy wers piosenki, co bardzo zadowoliło żeńską część widowni. Oszalały. Zaczęły piszczeć. Uśmiechnąłem się sam do siebie, zmiąłem swoją koszulkę, lekko podnosząc ją do góry wolną ręką. Uderzałem w gitarę, która wydawała z siebie dźwięki przybliżone do niemal idealnych chwytów. Wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Mogliśmy być sobą - zespołem złożonym z najbliższych sobie ludzi, cieszącymi się szczęściem, które mamy.
Udało nam się poznać kilku fanów, gdy zrobiliśmy sobie przerwę. Andre wszystko zorganizował tak, że każdy (lub znaczna większość) z nich mógł do nas podejść i porozmawiać.
Kiedy rozmawiałem z niską blondynką, najprawdopodobniej mającą lat 15, niespodziewanie usłyszałem coś pochodzącego ze sceny. Momentalnie się tam odwróciłem. Dziewczyny zaczęły piszczeć i podbiegać w kierunku skąd dochodził dźwięk. To był Riker. Co on tu robił? Przecież był w szpitalu.... Wraz z resztą zespołu podbiegliśmy na scenę i rzuciliśmy się na Rikera, przytulając go i ciesząc się z jego obecności. Chłopak bardzo nalegał, by wziąć udział w dalszej części próby. Przegłosowaliśmy, że to jak najbardziej dobry pomysł. Riker wziął swoją gitarę do ręki i zaczął grać. O dziwo nie zapomniał żadnego z chwytów.
- All Night - powiedziałem, uśmiechając się, kiedy rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki. Włączyłem się w grę na gitarze, a gdy przyszła kolej wokalu, śpiewałem z przyjemnością, słysząc chórki reszty zespołu. Za takie momenty oddałbym wszystko.
[[ dwie i pół godziny później = 19:55 - Z punktu widzenia Danieli ]]
Wszyscy fani zaczęli wchodzić do środka, ciesząc się, że za chwilę zobaczą swoich idoli. Stałam w kolejce, jak każdy inny fan, mimo że miałam stać w pierwszym rzędzie. Nie był to mój pomysł. Zarządził to Rocky, najprawdopodobniej z wdzięczności.
Gdy znaleźliśmy się na arenie, wszyscy zaczęli piszczeć, więc postanowiłam się włączyć. Chwilę później dały się słyszeć krzyki skandujące nazwę zespołu. Nigdy jeszcze nie brałam udziału w koncercie grupy moich bliskich, więc śmiałam się z radości, czekając, aż wejdą na scenę. W głowie ciągle chodziły mi myśli o Rikerze i o wcześniejszym jego zachowaniu oraz o Rossie i tym, co mi powiedział. Nie wiedziałam, który z nich rzeczywiście jest mną zainteresowany, ale coś mi mówiło, żeby dać się ponieść chwili i zostawić te zmartwienia na później,
Równo o 20:20 na scenie zgasły światła i dało się słyszeć czyjś głos. Ktoś krzyczał, że wita nas na koncercie R5, a kilka dziewczyn obok piszczało "Brad!". Reflektory zapaliły się i zobaczyliśmy zespół, ale nie była to grupa, na którą wszyscy czekali a The Vamps. Chłopaki ogłosili, że po koncercie można się podpisać pod petycją, którą przygotowali, a która znajduje się przy szatni, gdzie znajduje się prośba o przywrócenie R5 jako zespołu, po czym zeszli ze sceny, krzycząc, że teraz wystąpi R5. Uśmiechnęłam się, patrząc, jak zespół wchodzi na scenę.
Przez cały koncert Ross i Riker patrzyli zmiennie raz na mnie, raz na inne fanki. Dam się pociąć o to, że widziałam, jak Riker ze dwa razy puszcza do mnie oczko. Ugh. Cholerne gwiazdki.
Gdy koncert się skończył, weszłam na backstage, by pogratulować chłopakom i Rydel. Jednak oni długo nie przychodzili.
[[ Po koncercie - Z punktu widzenia Rossa ]]
Zeszliśmy ze sceny od razu po ostatniej piosence. Pot lał się z nas strumieniami. Zahaczyliśmy o garderobę, gdzie wzięliśmy prysznic i przygotowaliśmy się do drogi do LA. Myślałem tylko o Danieli, nie mogłem skupić się na niczym innym.
Susząc włosy, usłyszałem za sobą swojego starszego brata.
- No, disneyowski, kopę lat - powiedział Riker z sarkazmem, po czym zaśmiał się. Nienawidziłem, gdy tak do mnie mówił, ale nie byłem w humorze, aby się sprzeciwiać.
- Czego chcesz? - rzuciłem bez emocji, układając włosy w swój buntowniczy styl. Chłopak splótł dłonie na klatce piersiowej i zrobił parę kroków w przód.
- Czyżby Daniela nie chciała z tobą rozmawiać? - zapytał, podnosząc brew do góry i nachylając się nade mną, abym widział nas dwóch w lustrze. Odepchnąłem go ramieniem, po czym wstałem i podszedłem do szafy, by wziąć stamtąd koszulkę, którą po chwili naciągnąłem na mój gorący tors. Riker jednak nie dawał za wygraną. Podszedł do mnie, zachowując jednak odległość.
- Właściwie co ty tu robisz? - rzuciłem ponownie, a mój głos był pozbawiony emocji. Chłopak wzruszył ramionami i śmiejąc się, wyszedł. Usłyszałem tylko za drzwiami, jak rzucił jakieś przekleństwo i oddalił się. Położyłem się na kanapie. Nawet nie wiem, jak to się stało, że zasnąłem...
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
W holu na backstage'u zobaczyłam idącego w moją stronę Rikera. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Uśmiechnęłam się. Czułam się okropnie. Wyrzuty sumienia targały mną niczym burza drzewem. Nie mogłam się opanować. Gdy podszedł do mnie, od razu się wtuliłam, nie kryjąc tego, jak mi smutno i uczucia samotności, chodzącego za mną od dawna. Odrzuciłam uczucia osoby, która, być może, jako jedyna znała mnie na wylot i potrafiła sprawić, że się uśmiechałam w każdym złym okresie mojego życia. Zraniłam go. I jak tu można czuć się w porządku z samą sobą?
Łza spłynęła mi po policzku. Riker to zauważył i szybko otarł ją z mojego policzka, po czym podniósł mój podbródek.
- Twoja piękność nie jest warta łez - powiedział ciepło. Pierwszy raz od dawna czułam bliskość. Uśmiechnęłam się, po czym spojrzałam mu w oczy. W tym samym momencie pocałowałam go. Chłopak odwzajemniał każdy mój pocałunek z taką namiętnością, że poczułam jak płonie całe moje ciało. Wskoczyłam na biodra chłopaka, a on trzymał mnie, żebym nie spadła, nie przestając składać pocałunków na moich ustach. Nawet nie zorientowałam się, jak weszliśmy do jakiegoś ciemnego pokoju. Byliśmy tam sami i emocje wzięły nad nami górę. Zaczęliśmy zrywać z siebie ubrania, wciąż nie przestając całować.
- Chcę tego - powiedziałam z uśmiechem, patrząc mu w oczy. Pragnęłam poczuć się chciana.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Otworzyłem oczy po godzinie, słysząc krzyki Rydel zza progu. Usiadłem na kanapie, przecierając twarz.
- Która godzina? - zapytałem zaspanym głosem, mrużąc oczy.
- Już powinniśmy być w drodze - powiedział Ratliff, wychylając się zza ramienia swojej dziewczyny. Zerwałem się z łóżka. Z fotela przy lustrze zdjąłem dżinsy i wciągnąłem je, po czym wyszedłem z pokoju, biorąc swoją torbę. Wraz z moją siostrą i jej chłopakiem udaliśmy się w stronę tourbusa, gdzie zauważyliśmy, że brakuje Danieli i Rikera. Wsiedliśmy do tourbusa i gdy znalazłem się w moim łóżku, momentalnie ponownie zasnąłem.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Obudziłam się pół godziny później, słysząc wibracje swojego telefonu. Spojrzałam na Rikera. Chłopak spał, więc postanowiłam wstać i odebrać telefon. Na ekranie zobaczyłam napis Rydel dzwoni i pośpiesznie odebrałam telefon, przytrzymując go ramieniem. Zapomniałam o tym, że wracamy do Los Angeles.
- Rydel, jeju, zapomniałam kompletnie o tym, zaraz będę! - powiedziałam głośniej, budząc tym samym Rikera. Zapaliłam światło w pomieszczeniu, żeby móc znaleźć resztę swojego ubrania. Riker podniósł się.
- Co się dzieje? - zapytał cichym i zaspanym głosem, przecierając oczy. Wsunęłam swoje dżinsy, rozglądając się za koszulką.
- Cholera, oni wszyscy są już w tourbusie i czekają, musimy iść, ale poczekaj kilka minut, jak wyjdę - wsunąwszy na siebie koszulkę, związałam włosy w niechlujny kok, po czym wybiegłam z pomieszczenia, nakładając na nogi swoje białe trampki.
Rydel czekała przed tourbusem i skarciła mnie wzrokiem.Na szczęście nie domyśliła się, co robiłam, gdy mnie nie było. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przepraszając, wsiadłam do tourbusa i usiadłam na kanapie z tyłu. Po dziesięciu minutach do środka wszedł Riker. Wyglądał przystojniej niż zawsze, nie wiem jak to zrobił. Rzucając się n a swoje łóżko, posłał mi oczko, a ja odwróciłam wzrok. Żałowałam tego, co się stało. Poczułam się okropnie. Nie miałam komu tego powiedzieć. Schowałam twarz w dłonie.
[[ Rano w LA - Z punktu widzenia Rossa ]]
Obudziłem się około 10 i zszedłem z łóżka, udając się do kuchni. Przetarłem oczy i ziewnąłem, stając koło blatu. Rozciągnąłem się. Powolnymi ruchami ściągnąłem z półki miskę i wsypałem do niej płatki. Gdy odwróciłem się w stronę lodówki, by wyjąć z niej mleko, Rocky wszedł do pomieszczenia z uśmiechem.
- Dzień dobry, bracie - powiedział ciepło, biorąc bułkę ze stołu. Usiadł na krześle, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Cześć - rzuciłem bez emocji - co ty taki wesoły?
Spojrzałem na bruneta. Był nader zadowolony z jakiegoś faktu, ale nie miałem pojęcia z jakiego. Chłopak rzucił mi spojrzenie.
- Nie mów, że nie słyszałeś... Petycja przekroczyła ponad 100 tysięcy podpisów - puścił w moją stronę oczko, po czym wstał i wyszedł z kuchni. Po chwili usłyszałem trzask drzwi tourbusa. Musieliśmy już dojechać do Los Angeles.
W głębi duszy cieszyłem się z tego, jak obróciły się sprawy. Wyjąwszy napój z lodówki, wlałem go do miski i odstawiłem na blat, po czym usiadłem przy stole, stawiając miskę przed sobą. Wciąż myślałem o Danieli.
[[ Z punktu widzenia Rocky'ego ]]
Gdy wyszedłem na zewnątrz, uderzył mnie w twarz podmuch ciepłego powietrza. Było gorąco. Zdjąłem bluzę i owinąłem ją sobie wokół bioder, po czym ruszyłem przed siebie, uśmiechając się co jakiś czas do mijających mnie panien.
Parę przecznic dalej, gdy zbliżałem się do mojego ulubionego pubu, gdzie chciałem kupić coś do picia, usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Nie patrząc na ekran, odebrałem go. Dzwonił Andre i powiedział, że dzięki tej petycji znów mamy kontrakt w wytwórni i że wieczorem kręcimy teledysk do "F.E.E.L. G.O.O.D.". Rozłączywszy się, wysłałem smsy do wszystkich z zespołu i wszedłem do pubu.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Nie pamiętam, kiedy zasnęłam, ale obudziłam się tam, gdzie siedziałam w nocy. Podniosłam się. Byłam wyjątkowo bardzo wypoczęta. Obserwowałam to, co dzieje się dookoła. Wszyscy smacznie spali, widziałam tylko włosy Rossa, który siedział w kuchni i nachylał się nad stołem. Podeszłam do swojej walizki i wyjęłam z niej obcisłą, zwiewną sukienkę do połowy ud i udałam się do łazienki, gdzie przebrałam się i przygotowałam do wyjścia. Nie chciałam siedzieć tu sama z wyrzutami sumienia, jednak nie wiedziałam, jakie są plany, więc postanowiłam grzecznie poczekać na tyle tourbusa. Usiadłam więc na kanapie, a z kieszeni wiszących nade mną dżinsów wyjęłam woreczek z białym proszkiem, kiedy przez próg przeszedł Ross. Spojrzałam się i delikatnie zgniotłam woreczek w dłoniach. Ruch był zbyt wolny i blondyn zobaczył, co mam w ręku. Podszedł bliżej.
- Co masz w dłoniach? - zapytał zimno. Przełknęłam głośno ślinę.
- Nie muszę ci się tłumaczyć ze wszystkiego, co robię - odpowiedziałam. Starałam się brzmieć chłodno, ale usłyszałam, że drży mi głos. Ross wyrwał z moich dłoni woreczek.
- Co to do kutwy jest?! - powiedział głośniej. Poznał swoje narkotyki od razu.
- Skąd to masz? - zapytał chłodno, a gdy nie chciałam odpowiadać, wyszedł, ciskając pięścią we framugę drzwi. Schowałam twarz w dłonie i rozpłakałam się jak małe dziecko.
[[ Z punktu widzenia Rikera ]]
Obudziły mnie krzyki mojego młodszego brata. Wstałem z łóżka, by zobaczyć co się dzieje i kątem oka zobaczyłem, jak podnosi głos na Danielę. Poszedłem w ich kierunku, by załagodzić sytuację, ale zderzyłem się z Rossem po drodze. Był wyraźnie wściekły. Nie wiedziałem o co chodzi, ale chciałem się dowiedzieć. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem za nim.
- Stary, wyluzuj trochę, bo ją stracisz zupełnie - powiedziałem, drapiąc się po karku.
- Chuj mnie to obchodzi, wiesz? - rzucił chłodno, po czym schował ręce do kieszeni szarych dresów.
- Bro, zluzuj majty - powiedziałem żartem, by rozluźnić atmosferę - co się stało?
- Daniela się stała. Długa historia. Znalazła MOJE narkotyki i je wzięła - powiedział ciszej, bo wiedział, że tylko ja z zespołu znam jego tajemnicę, kładąc nacisk na słowo "moje".
- Przeproś ją - powiedziałem spokojnie, opierając się o framugę drzwi do kuchni - chciała ci pomóc.
Ross cisnął pięścią w blat. Schował twarz w dłonie, a następnie przetarł ją.
- Może i masz rację, przesadzam - powiedział spokojniej, ale wciąż targały nim emocje. Po czym wyszedł.
Usiadłem przy stole, przecierając twarz obiema dłońmi.
- Co ja z tymi braćmi mam... - powiedziałem do siebie, machając głową.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Zwinęłam się w coś podobnego do kłębka i starałam się uspokoić. Chciałam tylko pomóc, a okazało się, że wyrządziłam największą krzywdę, jaką mogłam uczynić. Wyciągnęłam z barku obok wódkę i łyknęłam. Chciałam się upić, by zapomnieć o problemach. Zawsze pomagało. Brałam łyk po łyku, aż do momentu, jak zobaczyłam obok siebie Rossa.
- Co robisz? - zapytał ciepło, zbliżając dłoń do szklanej butelki. Odepchnęłam ją i wzięłam kolejnego łyka przezroczystego napoju wysokoprocentowego.
- Rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale to nie rozwiązanie. Przepraszam - powiedział smutnym głosem, po czym westchnął - przepraszam. Jestem skończonym kretynem.
Nie chciałam go słuchać. Alkohol powoli dawał się we znaki. Wypiłam wódkę do dna i odstawiłam pustą butelkę.
- Daniela... - powiedział do mnie Ross. Ponownie zwinęłam się w kłębek i schowałam twarz w nogi.
- Dan, proszę cię... Nie bądź taka. Porozmawiajmy. Chcę, żebyś wystąpiła w naszym nowym teledysku - rzucił ni stąd ni zowąd blondyn. Podniosłam głowę i w tym momencie straciłam przytomność.
[[ Gdy Daniela straciła przytomność - Z punktu widzenia Rossa ]]
- Riker! - zawołałem, kładąc Danielę na kanapie, żeby nie spadła. Brat przybiegł niemal od razu.
- Daniela straciła przytomność, dzwoń po karetkę - powiedziałem, po czym sprawdziłem czy oddycha. Riker kazał mi się uspokoić i powiedział, że nic jej nie będzie, po czym przyniósł z łazienki kubek zimnej wody, którym oblał dziewczynę. Od razu otworzyła oczy.
- C-co się stało? - zapytała, przecierając oczy.
- Nie wstawaj, Dan, już jest dobrze - odpowiedziałem jej, wzdychając. Usiadłem na fotelu obok, biorąc mnóstwo powietrza w swoje płuca.
Riker zajął się Danielą, a ja wyszedłem z tourbusa na papierosa. Nie paliłem nałogowo, ale miałem momenty, kiedy musiałem wziąć przysłowiowego bucha. Gdy podpaliłem fajkę, zobaczyłem przed sobą spotkanego wcześniej Latynosa, który robił mi zdjęcie. Wziąłem bucha, po czym wyrzuciłem papierosa i przydeptałem go. Chwilę później podszedłem do niego.
- Co ty odwalasz? - zapytałem chłodno, a gdy mężczyzna zaczął podnosić się z ziemi, uśmiechnął się niewinnie.
- Eee, robię zdjęcia - powiedział, a w jego glosie brzmiała nutka niewinności.
- Dla kogo pracujesz? -wypytywałem, jak policjant podczas przesłuchania.
- Dla nikogo. Zostałem poproszony o zrobienie kilku zdjęć. - Federico wzruszył ramionami. Nie wyglądał na kogoś groźnego. Gdy spotkałem go po raz pierwszy, był nawet sympatyczny. Pozwoliłem mu się oddalić, a sam odwróciłem się na pięcie i wróciłem do tourbusa.
[[ Godzinę później - Z punktu widzenia Rossa ]]
Postanowiłem usiąść przed laptopem i wyszukać informacji o Federico. Myśli na jego temat nie opuszczały mojej głowy. Wyszukałem różnych informacji, ale największą moją uwagę przykuł tytuł artykułu Mafia Los Angeles - Federico Tarantino. Kliknąłem na artykuł.
Federico Tarantino należy do mafii pod kryptonimem LITAIA - najniebezpieczniejszego gangu na całym świecie. Nie możemy namierzyć mężczyzny, ale załączamy zdjęcie - może ktoś pomoże nam fo odnaleźć.
Dlaczego jest niebezpieczny? Jest zaznajomiony z największymi gwiazdami sceny muzycznej i nie tylko. Udaje kogoś, kim nie jest. Kilkukrotny gwałciciel i morderca.
Nie mogłem dalej tego czytać. Wszystko składało się w całość - chłopak namierzył sobie nas jako cel. To dość dziwna dla mnie sytuacja, nigdy się w takiej nie znalazłem.
- Riker, chodź na chwilę - krzyknąłem, a chłopak pojawił się tuż przy mnie chwilę później.
- Co jest, bro? - zapytał zaniepokojony. Opowiedziałem mu o wszystkim i pokazałem artykuł. Powiedział, że zna tego kolesia i że czasem spotykał się z nimi. Zawsze podawał się za Barry'ego Hamiltona z Londynu, który jest dilerem.
Oboje pomyśleliśmy o tym samym. Musimy oboje pilnować Danieli i Rydel, jak tylko możemy, żeby nie spadły im włosy z głowy.
Domyśliłem się, że porywaczem Rydel mógł być właśnie ów mężczyzna i że na pewno zrobił o wiele więcej, niż powiedziała moja siostra. Na pewno przy najbliższej okazji zrobi coś więcej. Nie mogłem na to pozwolić.
_____________________________________________
Kolejny rozdział już jest! Postanowiłam, że nie wszystkie spoilery odnośnie tego rozdziału wykorzystam. 3, które zostawiłam, ziszczą się później. Zresztą zobaczycie. ;-)
Jak myślicie, czego chce Federico? Co ze wspólną nocą Rikneli? Czy Ross ma rację co do Rydel i tego, co ją spotkało? Co dalej z przygodą narkotykową gwiazdy Disneya? Czy Riker planuje coś więcej czy to koniec kłopotów najstarszego brata? Co z Markiem? Czy Isaac będzie milczał tak, jak mówił Mark? Piszcie swoje przypuszczenia w komentarzach.
> Następny rozdział już niedługo, a w nim (SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ):
o Oświadczyny Ellingtona na koncercie na Hawajach
o Prośba Marka do Stormie
o Prawda o Marku wychodzi na jaw dzięki Rocky'emu
o Daniela odsłania kolejne puzzle układanki
o Próba samobójcza Rossa
o Isaac wychodzi na wolność
o Mark ginie
sobota, 28 maja 2016
XIX "WHAT THE FUCK?"
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Wróciłem od Rydel i Rikera z dość pozytywnym nastawieniem. Mój brat się obudził, a siostra niedługo wychodzi ze szpitala. Już nic jej nie jest. Cieszy mnie to, bo teraz mogę zacząć koncentrować się na swojej karierze. Gdy wszedłem do domu, sam, z uśmiechem, natknąłem się na swojego ojca i Danielę pakujących rzeczy do walizek. Zdjąłem buty i udałem się do pokoju, w którym przebywali.
- Co robicie? - zapytałem stanowczym głosem - przecież nigdzie się nie ruszamy!
Mój głos lekko się podniósł, a brew ruszyła z dołu na górę.
- Cześć Ross, miło cię widzieć - odpowiedziała z uśmiechem Daniela - pakujemy was na przeprowadzkę. Wprowadzacie się do mnie do Los Angeles. Tutaj i tak byście długo nie mogli być.
Zdziwiłem się, ale pomysł z mieszkaniem w jednym domu z Danielą mi odpowiadał. Nie wiem dlaczego, ale czułem, że jest moją kotwicą. Kotwicą w trudnych dniach mojego życia. Za każdym razem sprawia, że czuję się lepiej. Przy niej czuję się jak Ross, a nie jak gwiazda.
Zdjąłem kurtkę i rzuciłem ją na kanapę, po czym zabrałem się za pomoc przyjaciółce i ojcu. Do jednej z walizek chowałem swoje rzeczy, a do drugiej rzeczy Rikera. Całe szczęście resztą rzeczy zajęli się oni, więc nie musiałem pakować rzeczy Rydel, ani Ellingtona.
[[ po godzinie - z punktu widzenia Rossa ]]
Spakowawszy manatki, udaliśmy się do kuchni, by coś zjeść, jako że ojciec zawiadomił nas, że dzisiaj wieczorem wyruszamy na ostatni nasz koncert - w Cancun, w Meksyku. Miał być to koncert pożegnalny. Oczywiście podczas show mieliśmy występować we 4, więc wypadało też usiąść i pomyśleć nad piosenkami, z którymi moglibyśmy wystąpić. W końcu odpadają te, w których Riker ma solówkę, a my przecież nie damy rady z Rocky'm zastąpić go w stu procentach. Ale nie to się teraz liczyło. Za ważne uznaję to, że mogłem cieszyć się chwilą, bo wszystko, poza sytuacją z domem i zespołem, zaczęło się układać.
[[ Z punktu widzenia Marka ]]
Daniela zaproponowała, abyśmy wprowadzili się na jakiś czas do niej. Nie powiem, żeby mi to nie odpowiadało. Nie mieliśmy już domu, straciliśmy pieniądze, zostały nam tylko oszczędności, a Riker i Rydel potrzebowali nowego miejsca, w którym zaczęliby prawdziwie żyć. Dlatego od razu się zgodziłem.
Gdy zaczęliśmy pakować ubrania, dostałem telefon z wytwórni płytowej. Dzwonił Andre i powiedział, że w Cancun odbędzie się dzisiaj wieczorem koncert i za dwie godziny przyślą samochód, który zawiezie nas na lotnisko. Powiedziałem, że mamy jeszcze jedną osobę, zgodzili się dać i Danieli wejście za kulisy.
Cieszyłem się, że wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Jedynie fakt, że zespół przestanie istnieć zaraz po koncercie w Meksyku nie dawał mi myśleć o niczym innym. Od razu przekazałem wiadomość Danieli, była podekscytowana. Zresztą jak ja. Wysłałem wiadomości tekstowe do wszystkich z rodziny i do Ellingtona z zawiadomieniem, że odbędzie się koncert, że będą spakowani i że za dwie godziny ruszamy. I pakowałem wszystkich.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Ojciec Rossa bardzo zaskoczył mnie wiadomością, że mimo natychmiastowego rozpadu zespołu, odbędzie się ostatni, pożegnalny, koncert. I to zagranicą! Naprawdę cieszyłam się, że zagrają raz jeszcze i że mają okazję się pożegnać.
Pakując rzeczy Rossa, bo od nich zaczęłam, znalazłam mały woreczek z białym proszkiem. Od razu schowałam go za siebie. Wydawało mi się to dziwne, ale postanowiłam, że później go o to zapytam. Po koncercie. To będzie idealny moment. Schowałam woreczek do tylnej kieszeni spodni, gdy właśnie do mieszkania wszedł Ross. Wydawał się być wesoły, ale też i jakiś wredny. Zapytał się co robimy i podniesionym tonem odparł, że przecież nigdzie nie wyruszamy.
- Cześć Ross, miło cię widzieć - odpowiedziałam z uśmiechem - pakujemy was na przeprowadzkę. Wprowadzacie się do mnie do Los Angeles. Tutaj i tak byście długo nie mogli być.
Mina chłopaka wyglądała na zdziwioną, ale później chyba zdziwienie zeszło z jego twarzy. Zajęłam się rzeczami Rydel i Ellingtona, podczas gdy blondyn zaczął od swoich i Rikera, a jego ojciec swoimi i Stormie. Miałam nadzieję, że Ross nie odkryje tego, że w jego rzeczach zabrakło przezroczystego woreczka pełnego białego proszku. Nie chciałam, żeby odkrył, że ktoś wie.
[[ Z punktu widzenia Rocky'ego ]]
Wracaliśmy wraz z Rydel do domu. Naprawdę cieszyłem się, że mamy ją z powrotem. Do tego ta informacja od ojca w sprawie koncertu w Cancun sprawiała, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. Byłem naprawdę podekscytowany faktem, że dostaliśmy kolejną szansę od losu.Nie mogliśmy tego zaprzepaścić.
Weszliśmy do domu około 14, a o 14:30 miał przyjechać samochód. Daniela zrobiła coś do jedzenia, co bardzo mnie ciszyło. Na początku znajomości Rossa i Rikera z Danielą nie przepadałem za nią. Wydawała mi się jednym wielkim kłopotem. Ale postąpiła bardzo w porządku w stosunku do nas i zmieniłem trochę do niej nastawienie. Usiedliśmy do stołu, aby zjeść. Daniela i Ross wyszli z kuchni i udali się do pokoju, by zostawić nam trochę miejsca. Kuchnia hotelowa nie była za duża, więc pomysł z wyjściem z niej osób, które już jadły, był genialny.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Podczas oczekiwania na resztę rodziny i Ellingtona, postanowiliśmy coś zjeść. Daniela zaoferowała się coś przygotować. Kolejne, co w niej lubię. Uwielbiam, kiedy kobieta gotuje, szczególnie tak fajna jak moja przyjaciółka. Ojciec zmył się gdzieś. Zapewne znów zaszył się w swoim pokoju poczytać lub wykonać jakieś prace biurowe. Ja postanowiłem zostać z Danielą w kuchni i dotrzymać jej towarzystwa. Gdy gotowała, w kuchni pachniało niesamowicie i naprawdę cieszyłem się, że dzisiaj kto inny gotuje obiad. Mimo mojej miłości do kuchni mamy, byłem nią trochę znudzony. Gdy zjedliśmy to, co przygotowała moja przyjaciółka, umyliśmy talerze, nieźle się przy tym bawiąc, po czym do apartamentu weszli Rydel, Rocky, Ellington i Stormie i udali się wprost do kuchni, skąd dochodził kuszący zapach obiadu. Spojrzałem na Danielę, gdy Stormie wkładała reszcie obiad, pokazałem jej głową pokój i wyszliśmy z kuchni, by ustąpić innym miejsca.
- Daniela... - zawiesiłem głos, zagryzając wargę - wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale ja...
- Nie, Ross. Nie mów tego - powiedziała cicho dziewczyna, chowając twarz w dlonie.
- Kocham cię - powiedziałem, patrząc jej w oczy, które odkryła.
- Nie, Ross, nie. Nie nie nie - dziewczyna ruszyła do przedpokoju, gdzie nałożyła buty i zanim zdążyłem udać się w jej kierunku, wybiegła, trzaskając drzwiami.
To mnie zraniło. Byliśmy blisko i wszystko wskazywało na to, że Daniela czuje to, co ja, ale najwidoczniej się myliłem. Usiadłem na kanapie, chowając twarz w dłonie. Wydawało się, że się zaczyna układać, ale to tylko pozory.
[[Z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy wyszliśmy do pokoju z Rossem, czułam się bezpiecznie. Chciałam mu powiedzieć, że mu pomogę z narkotykami, że nie musi się bać, ale chłopak powiedział mi, że mnie kocha. Nie chciałam tego słuchać. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie czuję do niego nic więcej. Czy to takie dziwne? Przyjaźń damsko-męska naprawdę istnieje... Do momentu, aż jedna z tych osób się nie zakocha. To wszystko niszczy.
Wyszłam pośpiesznie z pokoju apartamentu do przedpokoju, gdzie założyłam buty, po czym pośpiesznie wyszłam z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Udałam się przed hotel, by pomyśleć. Miałam dość zachowania Rossa. Wszystko zniszczył, kiedy już zaczęło się układać między nami. Co za idiota.
Chodziłam od miejsca do miejsca przed hotelem, aż zobaczyłam czarnego vana. Wyszedł z niego umięśniony facet w okularach przeciwsłonecznych i czarnym garniturze, który udał się w moją stronę. Obejrzałam się. Nikogo za mną nie było. Stanęłam w miejscu.
- Daniela Grochowska? - zapytał, podchodząc do mnie. Kiwnęłam głową.
- Czy zespół i Państwo Lynchowie są już gotowi? - zapytał niepewnie, stając bez ruchu. Wyglądał dość dziwnie. Odetchnęłam z ulgą, gdy przypomniałam sobie, że samochód podwożący nas wszystkich na lotnisko, miał przybyć mniej-więcej op tej porze.
- Tak, już po nich idę - rzuciłam, uśmiechając się do mężczyzny, który odwrócił się i udał w stronę samochodu.
Weszłam do budynku i udałam się pod ich pokój, po czym do niego weszłam. Przy drzwiach zastałam Marka. Rozmawiał przez telefon, usłyszałam tylko ciche "Zrób wszystko, żeby milczał". Gdy mężczyzna mnie zobaczył, rozłączył się i zaprosił mnie gestem do środka. Poszłam do kuchni i rzuciłam głośne "Samochód już jest!", żeby każdy usłyszał, po czym wzięłam walizkę swoją i Rydel. Postanowiłam pomóc dziewczynie. Uśmiechnęła się do mnie, idąc za mną, gdy się odwróciłam. Poszłam do vana i wsadziłam walizki do bagażnika i usiadłam z przodu. Postanowiłam być jak najdalej od Rossa.
[[ Z punktu widzenia Marka ]]
Podczas gdy reszta była zajęta sobą, a Daniela wyszła na podwórko, zadzwoniłem do przyjaciel, który pracował w więzieniu w Nowym Jorku. Zawsze był chętny do pomocy w każdej sprawie, dlatego też nie wstydziłem się wybrać akurat jego numeru. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Phillippe? Cześć, tu Mark Lynch - powiedziałem, a gdy rozmówca się przywitał, ponownie się odezwałem - macie u siebie więźnia o nazwisku McCormack. Isaac.
Przyjaciel poprosił, by chwilę poczekać, ponieważ musi poszukać na liście. Zrobiłem parę kroków w przód, a potem się cofnąłem, by nikt mnie nie usłyszał.Chwilę później mężczyzna się odezwał. Odpowiedź była pozytywna.
- Słuchaj.... On jest niebezpieczny. Wie za dużo. Zrób wszystko, żeby milczał - powiedziałem ściszonym głosem.
Usłyszałem za sobą zamykające się drzwi, więc rozłączyłem się. Widząc, że to Daniela, zaprosiłem ją gestem do środka, a sam wziąłem walizki swoją i Stormie, po czym udałem się do recepcji, by ostatnie oszczędności wydać na rozliczenia za apartament.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Siedząc na kanapie, myślałem o tym, że gorzej już być nie może i że nie mam szczęścia w miłości. Zawsze wybieram sobie nieodpowiednie dziewczyny, które mnie ranią. Z rozmyśleń wyrwały mnie wibracje mojego telefonu. Odebrałem go.
- Cześć Brad - powiedziałem. Uśmiechnąłem się nawet na dźwięk jego głosu. Lubiłem go. Jego zespół, The Vamps, niedługo ruszał w trasę koncertową i cieszyłem się, że to spotkało właśnie ich.
- Miło mi cię słyszeć. Co tam u was? - zapytałem. Głos w słuchawce powiedział, że wszystko w porządku i że właśnie dopinają trasę koncertową.
- Ale świetnie! Musicie być bardzo podekscytowani - uśmiechnąłem się podobnie i starałem się brzmieć na podekscytowanego. Chłopak odpowiedział, że są. Następnie zapytał jak się trzymamy, bo słyszał o wszystkich akcjach.
- Nie jest źle. Dzisiaj gramy koncert pożegnalny. Na to wychodzi, że przestajemy być zespołem - rzuciłem, po czym westchnąłem. Brad chwilę się zawahał, a później zapytał gdzie gramy dzisiejszy koncert.
- W Cancum. Meksyk - rzuciłem w odpowiedzi. Usłyszałem pytanie, które wskazywało na to, że chłopaki chcieli się spotkać. Zgodziłem się i powiedziałem, żeby wpadali. Podałem dokładny adres.
Pożegnaliśmy się, a ja usłyszałem Danielę, wołającą z kuchni, że samochód już przybył. Wziąłem swoją walizkę i wyszedłem z apartamentu.
[[ Z punktu widzenia Rikera ]]
Ocknąłem się w białej sali szpitalnej, a koło mnie nie było nikogo. Czułem się wspaniale, ale dudnienie w mojej głowie nie przestawało. Byłem podłączony do kroplówki. Wziąłem z etażerki telefon, na którego ekranie widniała jedna wiadomość tekstowa
Od: Tata
Dzisiaj wieczorem R5 gra koncert w Cancun. Pożegnalny.
Gdy to przeczytałem, wcisnąłem czerwony guzik, wołając pielęgniarkę. Przyszła niemal od razu. Podniosłem się i delikatnie usiadłem na łóżku.
- Chcę się wypisać - powiedziałem bez emocji. Była bardzo zdziwiona.
- Miał Pan zapaść. To nie jest dobry pomysł - odpowiedziała. Byłem stanowczy. Ciągle mówiłem, że się wypisuję, więc poszła po lekarza. Okazało się, że nie widzi przeciwwskazań, bo wyniki są nadmiar dobre. Niska blondynka, która była pielęgniarką, pomogła mi wstać z łóżka i przyniosła mi ubranie, podczas gdy doktor udał się do swojego gabinetu, by wypisać specjalną kartę.
- Dlaczego się Panu tak spieszy? - zapytała mnie. Miała piękny, bardzo melodyjny głos.
- Mój zespół gra dziś koncert w Cancun. Muszę tam być.
Gdy to powiedziałem, ubrałem się i czekałem na kartę lekarską z wypisem. Doktor dostarczył mi ją parę minut później i doradził, by na siebie uważać. Przytaknąłem, podziękowałem i udałem się na zewnątrz.
[[ po dwóch godzinach, Cancun - z punktu widzenia Rikera ]]
Znalazłem się w Cancun, lecąc odpowiednim samolotem. Nie wiem, jak t się stało, ale jestem tutaj. Na lotnisku w Meksyku włączyłem telefon i wszedłem na internet, aby wyszukać kompletnego adresu, gdzie ma odbyć się koncert mojego zespołu. Znalazłszy, udałem się tam taksówką. Z kierowcą rozmawialiśmy głównie o pogodzie. Na szczęście mnie nie poznał. Myślał, że jadę na koncert mojego zespołu jako fan, pytał, czy nim jestem. Udawałem, że tak. Cieszył się, że wiezie już kolejną osobę. Uśmiechnąłem się.
Gdy wysadził mnie tam, gdzie chciałem, zapłaciłem mu tyle, ile miałem i udałem się do środka. To, co tam zobaczyłem zbiło mnie z tropu.
-Co do kurwy...?! - krzyknąłem. To był dziwny widok.
______________________________________________
Jest kolejny rozdział! Postanowiłam, że dzisiaj wstawię dwa, żebyście mieli co czytać. Jak myślicie, co zobaczył Riker? Czy Ross wybaczy Danieli? Czy Daniela zapyta Rossa o narkotyki? Co łączy Marka z Isaaciem? Na jaki pomysł wpadli The Vamps? Piszcie, co sądzicie w komentarzach pod rozdziałem. A jak jest naprawdę - dowiecie się w następnych rozdziałach.
> Następny rozdział już niedługo, a w nim (SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!):
o Petycja
o Wytwórnia płytowa dzięki pomocy The Vamps postanawia ponownie podpisać kontrakt z R5
o Daniela i Riker spędzają wspólnie noc
o Ross dowiaduje się o tym, że Daniela wie o jego narkotykach
o Ross dowie się prawdy o Federico
o Ellington oświadcza się Rydel podczas koncertu na Hawajach
o Nowy teledysk - Ross prosi Danielę o wystąpienie w nim
o Prośba Marka do Stormie
o Rocky dowiaduje się prawdy o Marku
Wróciłem od Rydel i Rikera z dość pozytywnym nastawieniem. Mój brat się obudził, a siostra niedługo wychodzi ze szpitala. Już nic jej nie jest. Cieszy mnie to, bo teraz mogę zacząć koncentrować się na swojej karierze. Gdy wszedłem do domu, sam, z uśmiechem, natknąłem się na swojego ojca i Danielę pakujących rzeczy do walizek. Zdjąłem buty i udałem się do pokoju, w którym przebywali.
- Co robicie? - zapytałem stanowczym głosem - przecież nigdzie się nie ruszamy!
Mój głos lekko się podniósł, a brew ruszyła z dołu na górę.
- Cześć Ross, miło cię widzieć - odpowiedziała z uśmiechem Daniela - pakujemy was na przeprowadzkę. Wprowadzacie się do mnie do Los Angeles. Tutaj i tak byście długo nie mogli być.
Zdziwiłem się, ale pomysł z mieszkaniem w jednym domu z Danielą mi odpowiadał. Nie wiem dlaczego, ale czułem, że jest moją kotwicą. Kotwicą w trudnych dniach mojego życia. Za każdym razem sprawia, że czuję się lepiej. Przy niej czuję się jak Ross, a nie jak gwiazda.
Zdjąłem kurtkę i rzuciłem ją na kanapę, po czym zabrałem się za pomoc przyjaciółce i ojcu. Do jednej z walizek chowałem swoje rzeczy, a do drugiej rzeczy Rikera. Całe szczęście resztą rzeczy zajęli się oni, więc nie musiałem pakować rzeczy Rydel, ani Ellingtona.
[[ po godzinie - z punktu widzenia Rossa ]]
Spakowawszy manatki, udaliśmy się do kuchni, by coś zjeść, jako że ojciec zawiadomił nas, że dzisiaj wieczorem wyruszamy na ostatni nasz koncert - w Cancun, w Meksyku. Miał być to koncert pożegnalny. Oczywiście podczas show mieliśmy występować we 4, więc wypadało też usiąść i pomyśleć nad piosenkami, z którymi moglibyśmy wystąpić. W końcu odpadają te, w których Riker ma solówkę, a my przecież nie damy rady z Rocky'm zastąpić go w stu procentach. Ale nie to się teraz liczyło. Za ważne uznaję to, że mogłem cieszyć się chwilą, bo wszystko, poza sytuacją z domem i zespołem, zaczęło się układać.
[[ Z punktu widzenia Marka ]]
Daniela zaproponowała, abyśmy wprowadzili się na jakiś czas do niej. Nie powiem, żeby mi to nie odpowiadało. Nie mieliśmy już domu, straciliśmy pieniądze, zostały nam tylko oszczędności, a Riker i Rydel potrzebowali nowego miejsca, w którym zaczęliby prawdziwie żyć. Dlatego od razu się zgodziłem.
Gdy zaczęliśmy pakować ubrania, dostałem telefon z wytwórni płytowej. Dzwonił Andre i powiedział, że w Cancun odbędzie się dzisiaj wieczorem koncert i za dwie godziny przyślą samochód, który zawiezie nas na lotnisko. Powiedziałem, że mamy jeszcze jedną osobę, zgodzili się dać i Danieli wejście za kulisy.
Cieszyłem się, że wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Jedynie fakt, że zespół przestanie istnieć zaraz po koncercie w Meksyku nie dawał mi myśleć o niczym innym. Od razu przekazałem wiadomość Danieli, była podekscytowana. Zresztą jak ja. Wysłałem wiadomości tekstowe do wszystkich z rodziny i do Ellingtona z zawiadomieniem, że odbędzie się koncert, że będą spakowani i że za dwie godziny ruszamy. I pakowałem wszystkich.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Ojciec Rossa bardzo zaskoczył mnie wiadomością, że mimo natychmiastowego rozpadu zespołu, odbędzie się ostatni, pożegnalny, koncert. I to zagranicą! Naprawdę cieszyłam się, że zagrają raz jeszcze i że mają okazję się pożegnać.
Pakując rzeczy Rossa, bo od nich zaczęłam, znalazłam mały woreczek z białym proszkiem. Od razu schowałam go za siebie. Wydawało mi się to dziwne, ale postanowiłam, że później go o to zapytam. Po koncercie. To będzie idealny moment. Schowałam woreczek do tylnej kieszeni spodni, gdy właśnie do mieszkania wszedł Ross. Wydawał się być wesoły, ale też i jakiś wredny. Zapytał się co robimy i podniesionym tonem odparł, że przecież nigdzie nie wyruszamy.
- Cześć Ross, miło cię widzieć - odpowiedziałam z uśmiechem - pakujemy was na przeprowadzkę. Wprowadzacie się do mnie do Los Angeles. Tutaj i tak byście długo nie mogli być.
Mina chłopaka wyglądała na zdziwioną, ale później chyba zdziwienie zeszło z jego twarzy. Zajęłam się rzeczami Rydel i Ellingtona, podczas gdy blondyn zaczął od swoich i Rikera, a jego ojciec swoimi i Stormie. Miałam nadzieję, że Ross nie odkryje tego, że w jego rzeczach zabrakło przezroczystego woreczka pełnego białego proszku. Nie chciałam, żeby odkrył, że ktoś wie.
[[ Z punktu widzenia Rocky'ego ]]
Wracaliśmy wraz z Rydel do domu. Naprawdę cieszyłem się, że mamy ją z powrotem. Do tego ta informacja od ojca w sprawie koncertu w Cancun sprawiała, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. Byłem naprawdę podekscytowany faktem, że dostaliśmy kolejną szansę od losu.Nie mogliśmy tego zaprzepaścić.
Weszliśmy do domu około 14, a o 14:30 miał przyjechać samochód. Daniela zrobiła coś do jedzenia, co bardzo mnie ciszyło. Na początku znajomości Rossa i Rikera z Danielą nie przepadałem za nią. Wydawała mi się jednym wielkim kłopotem. Ale postąpiła bardzo w porządku w stosunku do nas i zmieniłem trochę do niej nastawienie. Usiedliśmy do stołu, aby zjeść. Daniela i Ross wyszli z kuchni i udali się do pokoju, by zostawić nam trochę miejsca. Kuchnia hotelowa nie była za duża, więc pomysł z wyjściem z niej osób, które już jadły, był genialny.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Podczas oczekiwania na resztę rodziny i Ellingtona, postanowiliśmy coś zjeść. Daniela zaoferowała się coś przygotować. Kolejne, co w niej lubię. Uwielbiam, kiedy kobieta gotuje, szczególnie tak fajna jak moja przyjaciółka. Ojciec zmył się gdzieś. Zapewne znów zaszył się w swoim pokoju poczytać lub wykonać jakieś prace biurowe. Ja postanowiłem zostać z Danielą w kuchni i dotrzymać jej towarzystwa. Gdy gotowała, w kuchni pachniało niesamowicie i naprawdę cieszyłem się, że dzisiaj kto inny gotuje obiad. Mimo mojej miłości do kuchni mamy, byłem nią trochę znudzony. Gdy zjedliśmy to, co przygotowała moja przyjaciółka, umyliśmy talerze, nieźle się przy tym bawiąc, po czym do apartamentu weszli Rydel, Rocky, Ellington i Stormie i udali się wprost do kuchni, skąd dochodził kuszący zapach obiadu. Spojrzałem na Danielę, gdy Stormie wkładała reszcie obiad, pokazałem jej głową pokój i wyszliśmy z kuchni, by ustąpić innym miejsca.
- Daniela... - zawiesiłem głos, zagryzając wargę - wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale ja...
- Nie, Ross. Nie mów tego - powiedziała cicho dziewczyna, chowając twarz w dlonie.
- Kocham cię - powiedziałem, patrząc jej w oczy, które odkryła.
- Nie, Ross, nie. Nie nie nie - dziewczyna ruszyła do przedpokoju, gdzie nałożyła buty i zanim zdążyłem udać się w jej kierunku, wybiegła, trzaskając drzwiami.
To mnie zraniło. Byliśmy blisko i wszystko wskazywało na to, że Daniela czuje to, co ja, ale najwidoczniej się myliłem. Usiadłem na kanapie, chowając twarz w dłonie. Wydawało się, że się zaczyna układać, ale to tylko pozory.
[[Z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy wyszliśmy do pokoju z Rossem, czułam się bezpiecznie. Chciałam mu powiedzieć, że mu pomogę z narkotykami, że nie musi się bać, ale chłopak powiedział mi, że mnie kocha. Nie chciałam tego słuchać. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie czuję do niego nic więcej. Czy to takie dziwne? Przyjaźń damsko-męska naprawdę istnieje... Do momentu, aż jedna z tych osób się nie zakocha. To wszystko niszczy.
Wyszłam pośpiesznie z pokoju apartamentu do przedpokoju, gdzie założyłam buty, po czym pośpiesznie wyszłam z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Udałam się przed hotel, by pomyśleć. Miałam dość zachowania Rossa. Wszystko zniszczył, kiedy już zaczęło się układać między nami. Co za idiota.
Chodziłam od miejsca do miejsca przed hotelem, aż zobaczyłam czarnego vana. Wyszedł z niego umięśniony facet w okularach przeciwsłonecznych i czarnym garniturze, który udał się w moją stronę. Obejrzałam się. Nikogo za mną nie było. Stanęłam w miejscu.
- Daniela Grochowska? - zapytał, podchodząc do mnie. Kiwnęłam głową.
- Czy zespół i Państwo Lynchowie są już gotowi? - zapytał niepewnie, stając bez ruchu. Wyglądał dość dziwnie. Odetchnęłam z ulgą, gdy przypomniałam sobie, że samochód podwożący nas wszystkich na lotnisko, miał przybyć mniej-więcej op tej porze.
- Tak, już po nich idę - rzuciłam, uśmiechając się do mężczyzny, który odwrócił się i udał w stronę samochodu.
Weszłam do budynku i udałam się pod ich pokój, po czym do niego weszłam. Przy drzwiach zastałam Marka. Rozmawiał przez telefon, usłyszałam tylko ciche "Zrób wszystko, żeby milczał". Gdy mężczyzna mnie zobaczył, rozłączył się i zaprosił mnie gestem do środka. Poszłam do kuchni i rzuciłam głośne "Samochód już jest!", żeby każdy usłyszał, po czym wzięłam walizkę swoją i Rydel. Postanowiłam pomóc dziewczynie. Uśmiechnęła się do mnie, idąc za mną, gdy się odwróciłam. Poszłam do vana i wsadziłam walizki do bagażnika i usiadłam z przodu. Postanowiłam być jak najdalej od Rossa.
[[ Z punktu widzenia Marka ]]
Podczas gdy reszta była zajęta sobą, a Daniela wyszła na podwórko, zadzwoniłem do przyjaciel, który pracował w więzieniu w Nowym Jorku. Zawsze był chętny do pomocy w każdej sprawie, dlatego też nie wstydziłem się wybrać akurat jego numeru. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Phillippe? Cześć, tu Mark Lynch - powiedziałem, a gdy rozmówca się przywitał, ponownie się odezwałem - macie u siebie więźnia o nazwisku McCormack. Isaac.
Przyjaciel poprosił, by chwilę poczekać, ponieważ musi poszukać na liście. Zrobiłem parę kroków w przód, a potem się cofnąłem, by nikt mnie nie usłyszał.Chwilę później mężczyzna się odezwał. Odpowiedź była pozytywna.
- Słuchaj.... On jest niebezpieczny. Wie za dużo. Zrób wszystko, żeby milczał - powiedziałem ściszonym głosem.
Usłyszałem za sobą zamykające się drzwi, więc rozłączyłem się. Widząc, że to Daniela, zaprosiłem ją gestem do środka, a sam wziąłem walizki swoją i Stormie, po czym udałem się do recepcji, by ostatnie oszczędności wydać na rozliczenia za apartament.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Siedząc na kanapie, myślałem o tym, że gorzej już być nie może i że nie mam szczęścia w miłości. Zawsze wybieram sobie nieodpowiednie dziewczyny, które mnie ranią. Z rozmyśleń wyrwały mnie wibracje mojego telefonu. Odebrałem go.
- Cześć Brad - powiedziałem. Uśmiechnąłem się nawet na dźwięk jego głosu. Lubiłem go. Jego zespół, The Vamps, niedługo ruszał w trasę koncertową i cieszyłem się, że to spotkało właśnie ich.
- Miło mi cię słyszeć. Co tam u was? - zapytałem. Głos w słuchawce powiedział, że wszystko w porządku i że właśnie dopinają trasę koncertową.
- Ale świetnie! Musicie być bardzo podekscytowani - uśmiechnąłem się podobnie i starałem się brzmieć na podekscytowanego. Chłopak odpowiedział, że są. Następnie zapytał jak się trzymamy, bo słyszał o wszystkich akcjach.
- Nie jest źle. Dzisiaj gramy koncert pożegnalny. Na to wychodzi, że przestajemy być zespołem - rzuciłem, po czym westchnąłem. Brad chwilę się zawahał, a później zapytał gdzie gramy dzisiejszy koncert.
- W Cancum. Meksyk - rzuciłem w odpowiedzi. Usłyszałem pytanie, które wskazywało na to, że chłopaki chcieli się spotkać. Zgodziłem się i powiedziałem, żeby wpadali. Podałem dokładny adres.
Pożegnaliśmy się, a ja usłyszałem Danielę, wołającą z kuchni, że samochód już przybył. Wziąłem swoją walizkę i wyszedłem z apartamentu.
[[ Z punktu widzenia Rikera ]]
Ocknąłem się w białej sali szpitalnej, a koło mnie nie było nikogo. Czułem się wspaniale, ale dudnienie w mojej głowie nie przestawało. Byłem podłączony do kroplówki. Wziąłem z etażerki telefon, na którego ekranie widniała jedna wiadomość tekstowa
Od: Tata
Dzisiaj wieczorem R5 gra koncert w Cancun. Pożegnalny.
Gdy to przeczytałem, wcisnąłem czerwony guzik, wołając pielęgniarkę. Przyszła niemal od razu. Podniosłem się i delikatnie usiadłem na łóżku.
- Chcę się wypisać - powiedziałem bez emocji. Była bardzo zdziwiona.
- Miał Pan zapaść. To nie jest dobry pomysł - odpowiedziała. Byłem stanowczy. Ciągle mówiłem, że się wypisuję, więc poszła po lekarza. Okazało się, że nie widzi przeciwwskazań, bo wyniki są nadmiar dobre. Niska blondynka, która była pielęgniarką, pomogła mi wstać z łóżka i przyniosła mi ubranie, podczas gdy doktor udał się do swojego gabinetu, by wypisać specjalną kartę.
- Dlaczego się Panu tak spieszy? - zapytała mnie. Miała piękny, bardzo melodyjny głos.
- Mój zespół gra dziś koncert w Cancun. Muszę tam być.
Gdy to powiedziałem, ubrałem się i czekałem na kartę lekarską z wypisem. Doktor dostarczył mi ją parę minut później i doradził, by na siebie uważać. Przytaknąłem, podziękowałem i udałem się na zewnątrz.
[[ po dwóch godzinach, Cancun - z punktu widzenia Rikera ]]
Znalazłem się w Cancun, lecąc odpowiednim samolotem. Nie wiem, jak t się stało, ale jestem tutaj. Na lotnisku w Meksyku włączyłem telefon i wszedłem na internet, aby wyszukać kompletnego adresu, gdzie ma odbyć się koncert mojego zespołu. Znalazłszy, udałem się tam taksówką. Z kierowcą rozmawialiśmy głównie o pogodzie. Na szczęście mnie nie poznał. Myślał, że jadę na koncert mojego zespołu jako fan, pytał, czy nim jestem. Udawałem, że tak. Cieszył się, że wiezie już kolejną osobę. Uśmiechnąłem się.
Gdy wysadził mnie tam, gdzie chciałem, zapłaciłem mu tyle, ile miałem i udałem się do środka. To, co tam zobaczyłem zbiło mnie z tropu.
-Co do kurwy...?! - krzyknąłem. To był dziwny widok.
______________________________________________
Jest kolejny rozdział! Postanowiłam, że dzisiaj wstawię dwa, żebyście mieli co czytać. Jak myślicie, co zobaczył Riker? Czy Ross wybaczy Danieli? Czy Daniela zapyta Rossa o narkotyki? Co łączy Marka z Isaaciem? Na jaki pomysł wpadli The Vamps? Piszcie, co sądzicie w komentarzach pod rozdziałem. A jak jest naprawdę - dowiecie się w następnych rozdziałach.
> Następny rozdział już niedługo, a w nim (SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!):
o Petycja
o Wytwórnia płytowa dzięki pomocy The Vamps postanawia ponownie podpisać kontrakt z R5
o Daniela i Riker spędzają wspólnie noc
o Ross dowiaduje się o tym, że Daniela wie o jego narkotykach
o Ross dowie się prawdy o Federico
o Ellington oświadcza się Rydel podczas koncertu na Hawajach
o Nowy teledysk - Ross prosi Danielę o wystąpienie w nim
o Prośba Marka do Stormie
o Rocky dowiaduje się prawdy o Marku
XVIII IS THIS REALLY THE END?
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Doleciałam do Vancouver z opóźnieniem. Przez całą drogę szperałam w internecie, szukając informacji na temat zdrowia Rikera. Było ich niewiele. Bardzo martwiłam się o Rikera, jego rodzinę i przyjaciół.
Gdy wylądowałam w stolicy Kanady, od razu włączyłam telefon, ale, ku mojemu zdziwieniu, nie miałam żadnej wiadomości tekstowej, ani nieodebranego połączenia. Zaniepokoiła mnie ta sytuacja, ponieważ umówiliśmy się z jasnowłosym przyjacielem, że będziemy w kontakcie. Z pośpiechem wybrałam numer Rossa i ruszyłam w stronę ławki, ciągnąć za sobą swoją niewielką walizkę. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. Rozłączył się. W portfelu miałam jakieś grosze, więc postanowiłam pojechać do centrum. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i ruszyłam.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Musiałem dać upust swoim emocjom, w związku z tym wybrałem się do parku nieopodal studia nagraniowego. W mojej głowie wciąż huczały słowa Andre. Nie mogłem uwierzyć, że to już koniec, że już nigdy nie zagramy jako zespół, że nie pokażemy się na żadnej gali.
Stanąłem na moście i oparłem się o poręcz, stając głową w stronę wody. Była czysta i widać przez nią dno. Westchnąłem. Moje myśli biegły wciąż w stronę sytuacji mojej rodziny. Stanąłem na obie nogi, gładząc swoje włosy. Robiłem tak, gdy się denerwowałem.
Z moich czarnych myśli wyrwały mnie wibracje mojego iPhone'a. Wyjąłem go w pośpiechu, mając nadzieję, że to ktoś z zespołu. Myliłem się. Na ekranie widniał napis Daniela dzwoni. Wpatrywałem się w niego, zastanawiając się czy odebrać. Po kilku wibracjach dałem sobie spokój i wcisnąłem czerwoną słuchawkę. Miałem już dosyć kłopotów i naprawdę nie miałem ochoty na rozmowy. Włożyłem telefon ponownie do kieszeni dżinsowej kurtki, wraz z dłońmi, i ruszyłem przed siebie. Nie wiedziałem dokąd idę i gdzie chcę się znaleźć.
[[ Z punktu widzenia Rocky'ego ]]
Leżałem na łóżku, słuchając jakiejś dołującej muzy. Ten stan był dla mnie nowością, zawsze starałem się być pozytywnie nastawiony. Jednak nie tym razem. To wszystko poszło za daleko. Nie mogę uwierzyć, że się tak pokomplikowało. W uszach bębniła mi piosenka "Drop In The Ocean" od Rona Pope'a. Uwielbiałem ją. Dokładnie wtedy, kiedy zaczęła się druga zwrotka, zadzwonił telefon. Nie znałem numeru, ale odebrałem, zrywając się pośpiesznie z łóżka i siadając na nim.
- Słucham? - zapytałem, mając nadzieję na jakąś pozytywną wiadomość. Jednak nie było to nic bardziej mylnego. Dzwonili ze szpitala. Riker dostał zapaści i jest w stanie krytycznym. Następne godziny będą decydujące.
Ta wiadomość dobiła mnie jeszcze bardziej. Mój starszy brat, z którym byłem najbliżej, może nie przeżyć. A ja nic nie mogłem zrobić. Schowałem twarz w dłonie, uprzednio rzuciwszy telefon na łóżko. Nie chciałem widzieć teraz nikogo. Miałem dość.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Całą drogę rozmawiałam z taksówkarzem, który nie miał więcej niż 30 lat i był przystojny. Dowiedziałam się, że ma na imię Federico i pochodzi z Argentyny. Dokładniej z Cordoby. Mówił bardzo dobrze po angielsku, więc nie miałam problemów z komunikacją. Powiedział, że mieszka w Vancouver od 20 lat. Pod koniec trasy wymieniliśmy się numerami telefonów, ponieważ bał się, że będę tu sama, gdy powiedziałam mu o sytuacji z Rossem. Miło z jego strony. Fede wysadził mnie dokładnie przy Parku Stanleya w centrum. Postanowiłam usiąść na ławce i ponownie zadzwonić do Rossa.
[[ Z punktu widzenia Ellingtona ]]
Nie ruszałem się z łóżka, od kiedy dowiedziałem się, co stało się z moją dziewczyną. Nie mieliśmy pieniędzy, żeby zapłacić za okup. Leżałem, patrząc na biały sufit, gdy do pokoju weszła Stormie, mama Lynchów. Byłem bardzo zaskoczony jej uśmiechem.
- Co się stało, Stormie? - zapytałem ją, zrywając się z łóżka. W tym momencie uśmiech zniknął z jej twarzy. Spuściła wzrok.
- Musimy się wynieść. Dzwonili z wytwórni i powiedzieli, że nasz dom nie należy już do nas... - zawiesiła głos, a w jej oczach pojawiły się łzy. Przytuliłem ją do siebie. Było mi smutno. Nie wiedziałem, jak na to zareagować. Prześladował nas jakiś cholerny pech.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Gdy wyszedłem na główną ulicę, założyłem kaptur, żeby mnie nie rozpoznano i ruszyłem w stronę taksówek. Coś mówiło mi, żebym pojechał do centrum. Kiedyś mieszkał tam mój przyjaciel, Frank, który zawsze był skory do pomocy. Kto wie - może i tym razem coś wykombinuje.
Złapałem taksówkę i wsiadłem do niej. Prowadzący taksówkę spojrzał się na mnie z szokiem i odwrócił się.
- Czy ty nie jesteś Ross Lynch? - zapytał. Miał lekki zarost i śniadą cerę. Wyglądał na Latynosa po 30.
- Tak, ale błagam, nie mam głowy teraz do niczego, więc nie proś mnie o nic... - rzuciłem sztucznie, po czym spojrzałem się za okno. Czułem wciąż na sobie jego wzrok.
- Czy nie znasz przypadkiem jakiejś Danieli? - popatrzyłem na niego i zdębiałem. Zapomniałem o tym, że ona przylatuje. Spojrzałem na zegarek.
- Jasna cholera! - powiedziałem głośno - Wiesz gdzie ona jest?
- Tak się składa, że odwiozłem ją do centrum. Była bardzo miła - odparł niemal od razu. Burknąłem, żeby zawiózł mnie tam, gdzie ją zostawił, mając nadzieję, że tam znajdę dziewczynę.
- Tak jest, Sir! - odpowiedział mężczyzna i ruszył.
[[ Z punktu widzenia Rocky'ego ]]
Żeby kłopotów było więcej, bo nigdy ich za wiele, dostałem wiadomość, że Rydel trafiła do szpitala. Udałem się tam niemal od razu i gdy wszedłem do sali, zobaczyłem dziewczynę całą w siniakach i zadrapaniach. Usiadłem koło niej, biorąc ją za rękę. Blondynka zlękła się i wyrwała swoją rękę. Po chwili jednak spojrzała na mnie i wzięła moją rękę, ściskając ją.
- Jak się czujesz? Co się stało? - cicho zapytałem dziewczyny. Byłem zdruzgotany, że właśnie to spotkało moją siostrę.
- Ni-nie pa-pa-pam-pamiętam... - odpowiedziała - Kto-ktoś mnie porwał, a po-po-potem usłyszałam huk i dostałam kamieniem w głowę. Ni-nie wiem nic więcej.
Przetarłem wolną dłonią twarz, po czym spojrzałem ponownie na dziewczynę. Musiałem dowiedzieć się, jak najwięcej. Chciałem zniszczyć tego, który ją porwał i unicestwić tego, który jej to zrobił. Byłem pewny, że to byli mężczyźni, bo kobieta nie uderzyłaby tak mocno.
- Pamiętasz jakieś szczegóły? - zapytałem z troską, gładząc jej prześcieradło.
- Nie, Rocky... Nic. - odpowiedziała, a łza spłynęła jej po policzku.
[[ Z punktu widzenia Rydel ]]
Obudziłam się w sali szpitalnej, podłączona pod kroplówkę. Rozejrzałam się i upewniłam się, że jestem sama. Nie mogłam się ruszyć, wszystko mnie bolało. Popatrzyłam na kroplówkę. Jakiś płyn, jak sądzę przeciwbólowy, sączył się z woreczka.
Do sali wszedł jakiś mężczyzna w brązowych włosach. Przypominał mi mojego oprawcę. Zlękłam się, jednak próbowałam nie dawać tego po sobie poznać. Obraz mi się rozmywał. Nie widziałam szczegółów. Brązowowłosy facet usiadł na krzesełku obok łóżka i wziął mnie za rękę. Wyrwałam ją. Po chwili jednak zobaczyłam, że to Rocky i uspokoiłam się. Wypytywał mnie o to, co się stało. Pamiętałam dużo, jednak nie byłam gotowa o tym mówić. Nie byłam gotowa powiedzieć, że zostałam zgwałcona i pobita zaraz po tym zdarzeniu. Że dostałam pigułkę gwałtu i że ten ktoś powiedział, że cały zespół czekają nieprzyjemne sytuacje.
Na pytanie mojego brata odpowiedziałam jedynie, że nie pamiętam szczegółów i że usłyszałam huk i dostałam w głowę. To jedyne, co mogłam powiedzieć. Naprawdę nie byłam gotowa na tak poważną rozmowę.
Zamknęłam oczy, a chłopak powiedział, żebym zasnęła i że będzie tu, kiedy się obudzę, a tymczasem idzie zobaczyć Rikera. I wyszedł. Zostałam sama. Otworzyłam oczy i obserwowałam drzwi wejściowe do sali. Bałam się, że psychol przyjdzie i tutaj i dokończy to, co zaczął. Byłam pewna, że chciał mnie zabić.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy wybrałam numer przyjaciela, rozłączyłam się. Uznałam, że może jest teraz zajęty. W tym momencie zadzwonił mój telefon i nie patrząc kto to, odebrałam go. Usłyszałam w słuchawce niski głos jakiejś kobiety, który brzmiał mniej-więcej tak: "Osadzony z więzienia w Nowym Jorku próbuje nawiązać połączenie. Proszę o wciśnięcie 1, jeśli chcesz odebrać." Wcisnęłam klawisz i czekałam na rozmowę. Wiedziałam, że dzwoni Isaac. W więzieniu w Nowym Jorku znałam tylko jego. Nie musiałam długo czekać, by usłyszeć jego głos.
- Daniela? - zapytał cicho.
Kiwnęłam głową, odpowiadając, że to ja. Mówił cicho, jakby kryjąc to, co ma do powiedzenia, przede mną.
- Słuchaj mnie uważnie... Była dzisiaj u mnie pewna osoba. Nie mogę powiedzieć kto - zawiesił na chwilę głos - i dowiedziałem się, że w tamtą noc pokój wynajął jakiś wysoki blondyn. Musiałem do ciebie w tej sprawie zadzwonić.
Kompletnie zapomniałam o układance, którą miałam zlepić w całość. Jego słowa nie miały sensu. Znałam jedynie trzech wysokich blondynów,w tym dwoje to moi przyjaciele. Oni by mi tego nie zrobili.
- Jesteś pewien? - zapytałam, mając nadzieję, że powie, że to żarty.
- Tak. Pokazano mi zdjęcia od tyłu, z kamer - odparł Isaac.
- No cóż, dzięki! Jeśli się czegoś dowiesz, dzwoń - powiedziałam.
To nie miało najmniejszego sensu. Wracamy do punktu wyjścia.
[[ Z punktu widzenia Ellingtona ]]
Gdy Stormie się uspokoiła, powiedziała mi, że straciliśmy też kontrakt z wytwórnią. To był dla mnie wielki cios. Znaczyło to tyle, że nie będziemy już zespołem i że nie zagramy kolejnych koncertów. Nie mogłem w to uwierzyć. Przytuliłem się do niej, jak dziecko do matki, chociaż ona nią nie była i chciało mi się płakać. Jednak nie uroniłem żadnej łzy. Nie mogłem. Musiałem być twardy. Wiedziałem, że jest jej ciężej. Próbowałem być silny za nas dwoje.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy schowałam telefon do kieszeni spodni, spojrzałam przed siebie i zobaczyłam tam wysiadającego z taksówki Rossa. Postanowiłam pójść w jego stronę. Wstałam z ławki i idąc przed siebie, ciągnęłam walizkę za sobą. Gdy blondyn mnie zobaczył, od razu podbiegł w moją stronę i mnie przytulił. Miał smutny wyraz twarzy. Odwzajemniłam przytulenie, stawiając wcześniej w bezpiecznym miejscu i na widoku, żeby nikt mnie nie okradł.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, chłopak opowiedział mi wszystko, co się stało i zaproponował, że udamy się do hotelu, w którym aktualnie przebywa cała rodzina i Ellington. Zgodziłam się. Blondyn ciągnął moją walizkę w stronę taksówek.
- Przykro mi, Ross... -powiedziałam cicho, smutnym głosem - naprawdę. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
- Wiem, Daniela, wiem - westchnął - dziękuję, że przyjechałaś.
- Zawsze - odpowiedziałam, rzucając mu przyjazny uśmiech.
[[ Parę godzin później - z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy Stormie, jej dzieci i Ellington wyszli do szpitala, postanowiłam ich trochę odciążyć i posprzątać oraz ugotować coś do przekąszenia. Gdy zaczęłam zbierać z podłogi ubrania, pojawił się przede mną ojciec Lynchów, Mark. Nie znaliśmy się jeszcze, bo wiecznie był zapracowany. Poprosił, żebym usiadła z nim na kanapie i odbyła rozmowę. Dość ważną. Bałam się jej jak cholera, ale postanowiłam udawać, że wszystko jest okej.
- Słyszałem od znajomego, że utrzymujesz kontakty z Isaac'iem McCormackiem... - zawieszając głos, wciągnął powietrze do płuc - on jest niebezpieczny.
- Ale jak to? - spojrzałam na niego - skąd Pan to wie?
- Mam swoje sposoby - spojrzał na nią - to on wciągnął Rikera w narkotyki i to on próbuje wszystko zepsuć tylko dlatego, że kiedyś odmówiliśmy mu bycia w zespole. Naprawdę uważaj na siebie.
Pogłaskał mnie po ramieniu. Czułam się z tym dziwnie. Nie wiedziałam, czy wierzyć mu w to, co powiedział.
- Będę uważać, dziękuję za informację - odparłam.
Gdy zaczął wstawać, odwrócił się do mnie i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. Po chwili jke zamknął i otworzył ponownie. Jednak odwrócił się ode mnie, machając dłonią na znak, że to co miał do powiedzenia nic nie znaczy.
- Mogą Państwo wszyscy u mnie zamieszkać na czas, kiedy nie będziecie mieli gdzie! - krzyknęłam, chcąc zrobić dobry uczynek, z uśmiechem.
-Naprawdę? - zapytał, odwzajemniając uśmiech.
Cofnął się i uścisnął mi dłoń z wdzięcznością. Nigdy jeszcze nie widziałam nikogo tak szczęśliwego.
_________________________________________________
Witajcie, kochani!
Wiem, że bardzo zaniedbałam tego fanfica, ale postanowiłam do niego wrócić, bo bardzo brakuje mi pisania... Mimo że mam mało komentarzy i czytających, będę wstawiać rozdziały średnio raz-dwa razy w tygodniu. Przeważnie będą to weekendy. Mam nadzieję, że to wam odpowiada.
Niedługo aktualizuję też listę piosenek i wygląd.
Dziękuję dla tych, którzy wciąż czytają tego bloga (i tym, którzy teraz/niedawno zaczęli). Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
Całuję,
Autorka
_________________________________________________
Jak myślicie, co będzie dalej? Czy Riker i Rydel wyjdą z tego wszystkiego, w co się wpakowali? Co będzie z zespołem? Czy w końcu pomiędzy Danielą a Rossem zapłonie gorąca i namiętna miłość? Czy może spotka kogoś innego? Kim jest Federico i czy namiesza w opowiadaniu? Co myślicie o Marku? Podejrzany i w coś zamieszany, czy nie? Skąd tyle wie o Isaacu? Czy Isaac jest dobry? Czy Daniela rozgryzie wszystko, co stało się "tamtej" nocy? Piszcie w komentarzach o przypuszczeniach. A dowiedzieć, dowiecie się w kolejnych rozdziałach!
> Następny rozdział już niedługo, a w nim (SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!):
o Światełko nadziei nad R5
o Rydel wychodzi ze szpitala
o Riker odratowany, jednak to nie koniec kłopotów z nim
o Ostatni koncert zespołu, w Cancun w Meksyku
o Złamane serce jednego z bohaterów
o Pomoc ze strony The Vamps
o Ciekawa akcja-niespodzianka z Markiem ;)
Doleciałam do Vancouver z opóźnieniem. Przez całą drogę szperałam w internecie, szukając informacji na temat zdrowia Rikera. Było ich niewiele. Bardzo martwiłam się o Rikera, jego rodzinę i przyjaciół.
Gdy wylądowałam w stolicy Kanady, od razu włączyłam telefon, ale, ku mojemu zdziwieniu, nie miałam żadnej wiadomości tekstowej, ani nieodebranego połączenia. Zaniepokoiła mnie ta sytuacja, ponieważ umówiliśmy się z jasnowłosym przyjacielem, że będziemy w kontakcie. Z pośpiechem wybrałam numer Rossa i ruszyłam w stronę ławki, ciągnąć za sobą swoją niewielką walizkę. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. Rozłączył się. W portfelu miałam jakieś grosze, więc postanowiłam pojechać do centrum. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i ruszyłam.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Musiałem dać upust swoim emocjom, w związku z tym wybrałem się do parku nieopodal studia nagraniowego. W mojej głowie wciąż huczały słowa Andre. Nie mogłem uwierzyć, że to już koniec, że już nigdy nie zagramy jako zespół, że nie pokażemy się na żadnej gali.
Stanąłem na moście i oparłem się o poręcz, stając głową w stronę wody. Była czysta i widać przez nią dno. Westchnąłem. Moje myśli biegły wciąż w stronę sytuacji mojej rodziny. Stanąłem na obie nogi, gładząc swoje włosy. Robiłem tak, gdy się denerwowałem.
Z moich czarnych myśli wyrwały mnie wibracje mojego iPhone'a. Wyjąłem go w pośpiechu, mając nadzieję, że to ktoś z zespołu. Myliłem się. Na ekranie widniał napis Daniela dzwoni. Wpatrywałem się w niego, zastanawiając się czy odebrać. Po kilku wibracjach dałem sobie spokój i wcisnąłem czerwoną słuchawkę. Miałem już dosyć kłopotów i naprawdę nie miałem ochoty na rozmowy. Włożyłem telefon ponownie do kieszeni dżinsowej kurtki, wraz z dłońmi, i ruszyłem przed siebie. Nie wiedziałem dokąd idę i gdzie chcę się znaleźć.
[[ Z punktu widzenia Rocky'ego ]]
Leżałem na łóżku, słuchając jakiejś dołującej muzy. Ten stan był dla mnie nowością, zawsze starałem się być pozytywnie nastawiony. Jednak nie tym razem. To wszystko poszło za daleko. Nie mogę uwierzyć, że się tak pokomplikowało. W uszach bębniła mi piosenka "Drop In The Ocean" od Rona Pope'a. Uwielbiałem ją. Dokładnie wtedy, kiedy zaczęła się druga zwrotka, zadzwonił telefon. Nie znałem numeru, ale odebrałem, zrywając się pośpiesznie z łóżka i siadając na nim.
- Słucham? - zapytałem, mając nadzieję na jakąś pozytywną wiadomość. Jednak nie było to nic bardziej mylnego. Dzwonili ze szpitala. Riker dostał zapaści i jest w stanie krytycznym. Następne godziny będą decydujące.
Ta wiadomość dobiła mnie jeszcze bardziej. Mój starszy brat, z którym byłem najbliżej, może nie przeżyć. A ja nic nie mogłem zrobić. Schowałem twarz w dłonie, uprzednio rzuciwszy telefon na łóżko. Nie chciałem widzieć teraz nikogo. Miałem dość.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Całą drogę rozmawiałam z taksówkarzem, który nie miał więcej niż 30 lat i był przystojny. Dowiedziałam się, że ma na imię Federico i pochodzi z Argentyny. Dokładniej z Cordoby. Mówił bardzo dobrze po angielsku, więc nie miałam problemów z komunikacją. Powiedział, że mieszka w Vancouver od 20 lat. Pod koniec trasy wymieniliśmy się numerami telefonów, ponieważ bał się, że będę tu sama, gdy powiedziałam mu o sytuacji z Rossem. Miło z jego strony. Fede wysadził mnie dokładnie przy Parku Stanleya w centrum. Postanowiłam usiąść na ławce i ponownie zadzwonić do Rossa.
[[ Z punktu widzenia Ellingtona ]]
Nie ruszałem się z łóżka, od kiedy dowiedziałem się, co stało się z moją dziewczyną. Nie mieliśmy pieniędzy, żeby zapłacić za okup. Leżałem, patrząc na biały sufit, gdy do pokoju weszła Stormie, mama Lynchów. Byłem bardzo zaskoczony jej uśmiechem.
- Co się stało, Stormie? - zapytałem ją, zrywając się z łóżka. W tym momencie uśmiech zniknął z jej twarzy. Spuściła wzrok.
- Musimy się wynieść. Dzwonili z wytwórni i powiedzieli, że nasz dom nie należy już do nas... - zawiesiła głos, a w jej oczach pojawiły się łzy. Przytuliłem ją do siebie. Było mi smutno. Nie wiedziałem, jak na to zareagować. Prześladował nas jakiś cholerny pech.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Gdy wyszedłem na główną ulicę, założyłem kaptur, żeby mnie nie rozpoznano i ruszyłem w stronę taksówek. Coś mówiło mi, żebym pojechał do centrum. Kiedyś mieszkał tam mój przyjaciel, Frank, który zawsze był skory do pomocy. Kto wie - może i tym razem coś wykombinuje.
Złapałem taksówkę i wsiadłem do niej. Prowadzący taksówkę spojrzał się na mnie z szokiem i odwrócił się.
- Czy ty nie jesteś Ross Lynch? - zapytał. Miał lekki zarost i śniadą cerę. Wyglądał na Latynosa po 30.
- Tak, ale błagam, nie mam głowy teraz do niczego, więc nie proś mnie o nic... - rzuciłem sztucznie, po czym spojrzałem się za okno. Czułem wciąż na sobie jego wzrok.
- Czy nie znasz przypadkiem jakiejś Danieli? - popatrzyłem na niego i zdębiałem. Zapomniałem o tym, że ona przylatuje. Spojrzałem na zegarek.
- Jasna cholera! - powiedziałem głośno - Wiesz gdzie ona jest?
- Tak się składa, że odwiozłem ją do centrum. Była bardzo miła - odparł niemal od razu. Burknąłem, żeby zawiózł mnie tam, gdzie ją zostawił, mając nadzieję, że tam znajdę dziewczynę.
- Tak jest, Sir! - odpowiedział mężczyzna i ruszył.
[[ Z punktu widzenia Rocky'ego ]]
Żeby kłopotów było więcej, bo nigdy ich za wiele, dostałem wiadomość, że Rydel trafiła do szpitala. Udałem się tam niemal od razu i gdy wszedłem do sali, zobaczyłem dziewczynę całą w siniakach i zadrapaniach. Usiadłem koło niej, biorąc ją za rękę. Blondynka zlękła się i wyrwała swoją rękę. Po chwili jednak spojrzała na mnie i wzięła moją rękę, ściskając ją.
- Jak się czujesz? Co się stało? - cicho zapytałem dziewczyny. Byłem zdruzgotany, że właśnie to spotkało moją siostrę.
- Ni-nie pa-pa-pam-pamiętam... - odpowiedziała - Kto-ktoś mnie porwał, a po-po-potem usłyszałam huk i dostałam kamieniem w głowę. Ni-nie wiem nic więcej.
Przetarłem wolną dłonią twarz, po czym spojrzałem ponownie na dziewczynę. Musiałem dowiedzieć się, jak najwięcej. Chciałem zniszczyć tego, który ją porwał i unicestwić tego, który jej to zrobił. Byłem pewny, że to byli mężczyźni, bo kobieta nie uderzyłaby tak mocno.
- Pamiętasz jakieś szczegóły? - zapytałem z troską, gładząc jej prześcieradło.
- Nie, Rocky... Nic. - odpowiedziała, a łza spłynęła jej po policzku.
[[ Z punktu widzenia Rydel ]]
Obudziłam się w sali szpitalnej, podłączona pod kroplówkę. Rozejrzałam się i upewniłam się, że jestem sama. Nie mogłam się ruszyć, wszystko mnie bolało. Popatrzyłam na kroplówkę. Jakiś płyn, jak sądzę przeciwbólowy, sączył się z woreczka.
Do sali wszedł jakiś mężczyzna w brązowych włosach. Przypominał mi mojego oprawcę. Zlękłam się, jednak próbowałam nie dawać tego po sobie poznać. Obraz mi się rozmywał. Nie widziałam szczegółów. Brązowowłosy facet usiadł na krzesełku obok łóżka i wziął mnie za rękę. Wyrwałam ją. Po chwili jednak zobaczyłam, że to Rocky i uspokoiłam się. Wypytywał mnie o to, co się stało. Pamiętałam dużo, jednak nie byłam gotowa o tym mówić. Nie byłam gotowa powiedzieć, że zostałam zgwałcona i pobita zaraz po tym zdarzeniu. Że dostałam pigułkę gwałtu i że ten ktoś powiedział, że cały zespół czekają nieprzyjemne sytuacje.
Na pytanie mojego brata odpowiedziałam jedynie, że nie pamiętam szczegółów i że usłyszałam huk i dostałam w głowę. To jedyne, co mogłam powiedzieć. Naprawdę nie byłam gotowa na tak poważną rozmowę.
Zamknęłam oczy, a chłopak powiedział, żebym zasnęła i że będzie tu, kiedy się obudzę, a tymczasem idzie zobaczyć Rikera. I wyszedł. Zostałam sama. Otworzyłam oczy i obserwowałam drzwi wejściowe do sali. Bałam się, że psychol przyjdzie i tutaj i dokończy to, co zaczął. Byłam pewna, że chciał mnie zabić.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy wybrałam numer przyjaciela, rozłączyłam się. Uznałam, że może jest teraz zajęty. W tym momencie zadzwonił mój telefon i nie patrząc kto to, odebrałam go. Usłyszałam w słuchawce niski głos jakiejś kobiety, który brzmiał mniej-więcej tak: "Osadzony z więzienia w Nowym Jorku próbuje nawiązać połączenie. Proszę o wciśnięcie 1, jeśli chcesz odebrać." Wcisnęłam klawisz i czekałam na rozmowę. Wiedziałam, że dzwoni Isaac. W więzieniu w Nowym Jorku znałam tylko jego. Nie musiałam długo czekać, by usłyszeć jego głos.
- Daniela? - zapytał cicho.
Kiwnęłam głową, odpowiadając, że to ja. Mówił cicho, jakby kryjąc to, co ma do powiedzenia, przede mną.
- Słuchaj mnie uważnie... Była dzisiaj u mnie pewna osoba. Nie mogę powiedzieć kto - zawiesił na chwilę głos - i dowiedziałem się, że w tamtą noc pokój wynajął jakiś wysoki blondyn. Musiałem do ciebie w tej sprawie zadzwonić.
Kompletnie zapomniałam o układance, którą miałam zlepić w całość. Jego słowa nie miały sensu. Znałam jedynie trzech wysokich blondynów,w tym dwoje to moi przyjaciele. Oni by mi tego nie zrobili.
- Jesteś pewien? - zapytałam, mając nadzieję, że powie, że to żarty.
- Tak. Pokazano mi zdjęcia od tyłu, z kamer - odparł Isaac.
- No cóż, dzięki! Jeśli się czegoś dowiesz, dzwoń - powiedziałam.
To nie miało najmniejszego sensu. Wracamy do punktu wyjścia.
[[ Z punktu widzenia Ellingtona ]]
Gdy Stormie się uspokoiła, powiedziała mi, że straciliśmy też kontrakt z wytwórnią. To był dla mnie wielki cios. Znaczyło to tyle, że nie będziemy już zespołem i że nie zagramy kolejnych koncertów. Nie mogłem w to uwierzyć. Przytuliłem się do niej, jak dziecko do matki, chociaż ona nią nie była i chciało mi się płakać. Jednak nie uroniłem żadnej łzy. Nie mogłem. Musiałem być twardy. Wiedziałem, że jest jej ciężej. Próbowałem być silny za nas dwoje.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy schowałam telefon do kieszeni spodni, spojrzałam przed siebie i zobaczyłam tam wysiadającego z taksówki Rossa. Postanowiłam pójść w jego stronę. Wstałam z ławki i idąc przed siebie, ciągnęłam walizkę za sobą. Gdy blondyn mnie zobaczył, od razu podbiegł w moją stronę i mnie przytulił. Miał smutny wyraz twarzy. Odwzajemniłam przytulenie, stawiając wcześniej w bezpiecznym miejscu i na widoku, żeby nikt mnie nie okradł.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, chłopak opowiedział mi wszystko, co się stało i zaproponował, że udamy się do hotelu, w którym aktualnie przebywa cała rodzina i Ellington. Zgodziłam się. Blondyn ciągnął moją walizkę w stronę taksówek.
- Przykro mi, Ross... -powiedziałam cicho, smutnym głosem - naprawdę. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
- Wiem, Daniela, wiem - westchnął - dziękuję, że przyjechałaś.
- Zawsze - odpowiedziałam, rzucając mu przyjazny uśmiech.
[[ Parę godzin później - z punktu widzenia Danieli ]]
Gdy Stormie, jej dzieci i Ellington wyszli do szpitala, postanowiłam ich trochę odciążyć i posprzątać oraz ugotować coś do przekąszenia. Gdy zaczęłam zbierać z podłogi ubrania, pojawił się przede mną ojciec Lynchów, Mark. Nie znaliśmy się jeszcze, bo wiecznie był zapracowany. Poprosił, żebym usiadła z nim na kanapie i odbyła rozmowę. Dość ważną. Bałam się jej jak cholera, ale postanowiłam udawać, że wszystko jest okej.
- Słyszałem od znajomego, że utrzymujesz kontakty z Isaac'iem McCormackiem... - zawieszając głos, wciągnął powietrze do płuc - on jest niebezpieczny.
- Ale jak to? - spojrzałam na niego - skąd Pan to wie?
- Mam swoje sposoby - spojrzał na nią - to on wciągnął Rikera w narkotyki i to on próbuje wszystko zepsuć tylko dlatego, że kiedyś odmówiliśmy mu bycia w zespole. Naprawdę uważaj na siebie.
Pogłaskał mnie po ramieniu. Czułam się z tym dziwnie. Nie wiedziałam, czy wierzyć mu w to, co powiedział.
- Będę uważać, dziękuję za informację - odparłam.
Gdy zaczął wstawać, odwrócił się do mnie i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. Po chwili jke zamknął i otworzył ponownie. Jednak odwrócił się ode mnie, machając dłonią na znak, że to co miał do powiedzenia nic nie znaczy.
- Mogą Państwo wszyscy u mnie zamieszkać na czas, kiedy nie będziecie mieli gdzie! - krzyknęłam, chcąc zrobić dobry uczynek, z uśmiechem.
-Naprawdę? - zapytał, odwzajemniając uśmiech.
Cofnął się i uścisnął mi dłoń z wdzięcznością. Nigdy jeszcze nie widziałam nikogo tak szczęśliwego.
_________________________________________________
Witajcie, kochani!
Wiem, że bardzo zaniedbałam tego fanfica, ale postanowiłam do niego wrócić, bo bardzo brakuje mi pisania... Mimo że mam mało komentarzy i czytających, będę wstawiać rozdziały średnio raz-dwa razy w tygodniu. Przeważnie będą to weekendy. Mam nadzieję, że to wam odpowiada.
Niedługo aktualizuję też listę piosenek i wygląd.
Dziękuję dla tych, którzy wciąż czytają tego bloga (i tym, którzy teraz/niedawno zaczęli). Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
Całuję,
Autorka
_________________________________________________
Jak myślicie, co będzie dalej? Czy Riker i Rydel wyjdą z tego wszystkiego, w co się wpakowali? Co będzie z zespołem? Czy w końcu pomiędzy Danielą a Rossem zapłonie gorąca i namiętna miłość? Czy może spotka kogoś innego? Kim jest Federico i czy namiesza w opowiadaniu? Co myślicie o Marku? Podejrzany i w coś zamieszany, czy nie? Skąd tyle wie o Isaacu? Czy Isaac jest dobry? Czy Daniela rozgryzie wszystko, co stało się "tamtej" nocy? Piszcie w komentarzach o przypuszczeniach. A dowiedzieć, dowiecie się w kolejnych rozdziałach!
> Następny rozdział już niedługo, a w nim (SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!):
o Światełko nadziei nad R5
o Rydel wychodzi ze szpitala
o Riker odratowany, jednak to nie koniec kłopotów z nim
o Ostatni koncert zespołu, w Cancun w Meksyku
o Złamane serce jednego z bohaterów
o Pomoc ze strony The Vamps
o Ciekawa akcja-niespodzianka z Markiem ;)
piątek, 12 grudnia 2014
XVII THIS MEANS TROUBLE.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Obudziłam się tej nocy z wielkim bólem głowy. Ledwo mogłam ruszać głową. Nie pamiętałam zupełnie nic z poprzednich paru godzin. Gdy spojrzałam na ekran telefonu, zegar na wyświetlaczu wskazywał godzinę 23.42. Byłam załamana i chciałam umrzeć, jednak ponownie mi się nie udało. Byłam już kiedyś w tym miejscu. Usiadłam delikatnie i powoli na łóżku, przecierając oczy. Nawet nie wiem, jak znalazłam się we własnym łóżku. Minęło paręnaście minut, zanim przypomniałam sobie, co powiedział mi tego dnia Isaac, gdy odwiedziłam go w areszcie. Wspomnienie to wcale nie sprawiło, że czułam się gorzej, a wręcz przeciwnie - zmobilizowało mnie do działania. Wzięłam laptopa w dłonie i po włączeniu go, włączyłam YouTube. Na stronie tej wystukałam "tom odell - another love" i włączyłam teledysk do tego kawałka. Uwielbiałam gościa. Gdy usłyszałam pierwsze nuty pianina, uśmiechnęłam się do siebie. Zaczęłam, chwilę później, przeglądać twittera. Przeczytałam, że Riker znowu przedawkował. I to dwa razy teg samego dnia. Byłam zszokowana. Wybrałam numer Rossa i czekałam, aż blondyn odbierze, jednak tak się nie stało.
[[ Z punktu widzenia Rikera ]]
Kiedy otworzyłem oczy rozejrzałem się dookoła, nie widziałem nic więcej poza jakąś salą, pomalowaną na jaskrawy pomarańczowy. Bolały mnie oczy, wiec mrugnąłem parę razy. Kolor był nie do zniesienia. Kiedy spojrzałem na sufit, rzucił mi się w oczy zielony kolor. Zerwałem się z czegoś, co wyglądało jak materac i podszedłem do drzwi, w które zacząłem walić, rzucając przekleństwa. Chciałem stąd wyjść. Pamiętam podobne miejsce w naszym rodzinnym mieście. Było tam okropnie. To wtedy, kiedy pierwszy raz wziąłem narkotyki, a chłopaki nie wiedzieli, co mają robić i zadzwonili po karetkę. Pogotowie zabrało mnie wtedy do izby wytrzeźwień, a potem do specjalnej sali dla uzależnionych. Gdy odsunąłem się od drzwi, uprzednio w nie kpiąc, i usiadłem na materacu, opierając się o ścianę, ktoś wszedł do środka. Była to niska blondynka z pięknymi nogami. Onieśmieliła mnie. Podeszła do mnie i schyliła się. Była bardzo kobieca. Podniosłem jedną brew do góry. Myślałem tylko o tym, jak piękne ma ciało. Chciałem ją posiąść, jednak wiedziałem, że to nie zdarzy się tutaj. Musiałem się powstrzymać. Okazało się, że jest to pracownica socjalna, mniej-więcej w wieku 23 lat, która przyszła ze mną porozmawiać. Zauważyłem po chwili, że ktoś wniósł jej krzesło i postawił naprzeciw mnie, a ona usiadła na nim, nakładając lewą nogę na prawą. Wyglądała niezwykle seksownie.
[[ Z punktu widzenia Danieli ]]
Będąc w kuchni, usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Pobiegłam do pokoju, gdzie leżał i wzięłam go do ręki. Ekran wskazywał, że dzwoni Ross. Odebrałam.
-Cześć, Daniela. Co chciałaś? - powiedział blondyn bardzo cicho, wściekłym głosem. Wolałam nie wchodzić z nim w dyskusję, więc nie zapytałam, dlaczego jest wściekły.
-Dzwoniłam, ponieważ słyszałam o tym, co stało się z Rikerem. To niesamowite, jak ludzie mogą być tak głupi. Przecież on ma zespół, jest dorosły, musi być odpowiedzialny. Czy on zgłupiał? - mówiłam do słuchawki. Podobnie jak Ross, wkurzyłam się. Nie wiedziałam już, co mam mówić, czy robić.
-Eh, on tak zawsze. - rzucił jeszcze bardziej smutnym głosem Ross. Nie wiedziałam, jak mu pomóc, a tak bardzo tego chciałam.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Oddzwoniłem do Danieli, od której telefonu wcześniej nie odebrałem ze wzg. na to, w jakim popapranym byłem humorze. Do tego Rydel gdzieś wcięło. Poszła na zakupy trzy godziny wcześniej, a do tej pory nie wróciła.
Kiedy dziewczyna (Mogę ją nazwać przyjaciółką? Była mi bardzo bliska...) odebrała telefon, uśmiechnąłem się w głębi duszy, jednak mój głos pozostawał zimny, smutny i wkurzony. Moje uczucia zawsze można było wyczytać z twarzy, czy usłyszeć w głosie. Dziewczyna dobrze wiedziała, co stało się Rikerowi. Chciałem tylko chwilę z nią porozmawiać.
-Eh, on tak zawsze. - rzuciłem jeszcze bardziej smutnym głosem. Wiedziałem, że dziewczyna nie umie mi pomóc, jednak bardzo chciałem, żeby jakoś jej się to udało. Chciałem w tej chwili uciec na chwilę od problemów.
-Trzymasz się jakoś? - zapytała Daniela, po czym westchnąłem. Sam już nie wiedziałem.
-Szczerze? Nie. Nie wiem, czy ten jutrzejszy koncert ma jakiś sens. - wzruszyłem ramionami, wzdychając. Usłyszałem westchnięcie po drugiej stronie słuchawki. Nie wiem dlaczego, ale uśmiechnąłem się.
-Jesteście w Vanvouver? Bardzo chciałabym się z wami zobaczyć. Najlepiej jak najszybciej. - usłyszałem, a po chwili posmutniałem. Daniela była tak daleko, a jej propozycja była taka nierealna. Pragnąłem ją przytulić, jednak nie mogłem. Usiadłem na kanapie, drapiąc się po karku wolną ręką.
-Tak. Szkoda, że to tak daleko... - rzuciłem. Nasza rozmowa trwała jeszcze dobre parę minut. Dziewczyna próbowała mnie pocieszyć. Raz się nawet zaśmiałem, jednak wciąż byłem w beznadziejnym humorze. Gdy odłożyłem telefon, rzuciłem się na łóżko i momentalnie zasnąłem.
[[ Z punktu widzenia Rikera ]]
Kiedy kobieta skończyła rozmowę ze mną, położyłem się na materacu, jednak poczułem pod sobą coś twardego. Gdy wsadziłem rękę pod materac, poczułem jakąś folię z jakąś substancją w środku. Postanowiłem ją wyciągnąć. Ku mojemu zdziwieniu, była to kokaina. Nie mam pojęcia, skąd, ani jak, się tu znalazła, ale byłem wdzięczny losowi, że właśnie tutaj i w tej chwili się pojawiła. Niczym magia. Wysypałem całą zawartość małej torebeczki na małą etażerkę po prawej stronie materaca i usiadłem okrakiem obok niej. Zatykając palcem jedną dziurkę w nosie, wciągnąłem nosem biały proszek znajdując się na etażerce. Poczułem, że odpływam. Nie wiem, co się działo. Po chwili straciłem przytomność.
[[ trzy dni później -> bezosobowo ]]
Od ostatniej rozmowy głównej bohaterki z jej najlepszym przyjacielem, żadne z nich nie odezwało się więcej do siebie. Daniela nie chciała się narzucać, a Ross dowiedział się, że jego brat jest w śpiączce, o czym oczywiście ona nie wiedziała. Zespół się rozpadał. Ludzie nie chcieli kupować biletów na koncerty, a ci, co już je zakupili, zaczęli je zwracać. Menadżer zespołu przeczuwał kłopoty. Nie było wyjścia - musieli grać, bez Rikera, w stanie depresyjnym. Całe życie im się waliło, jednak nie dawali za wygraną. Ciągle walczyli o ich miejsce w showbiznesie. Walczyli o fanów. Walczyli o Rikera.
[[ dzień później - z punktu widzenia Danieli ]]
Obudziłam się, słysząc obok siebie dźwięk dzwonka telefonicznego. Wzięłam komórkę do ręki. Na ekranie zobaczyłam treść "5 połączeń nieodebranych od: Ross" i "Dzwoni Ross". Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty na żadną rozmowę, ale blondyn był moim przyjacielem, mimo wszystko. Odebrałam telefon. Chwilę później dowiedziałam się, że jego najstarszy brat jest w śpiączce. Gwiazda Disneya poprosiła mnie, abym udała się do Vancouver jak najszybciej, ponieważ nie wiadomo, czy Riker przeżyje noc. Był w śpiączce, a jego wyniki badań nie były zbyt dobre. Wszystko działo się tak szybko.
Po rozłączeniu się, zamówiłam jak najszybciej bilet na najbliższy samolot do Vancouver, ubrałam się i przyszykowałam. Do torebki spakowałam w pośpiechu dokumenty i gdy nałożyłam buty i kurtkę, wybiegłam z domu, na szybko zamykając drzwi.
[[ Z punktu widzenia Ellingtona ]]
-Właśnie dostałem telefon! - krzyczał Andre, menadżer. -Wszyscy organizatorzy koncertów powoli się wycofują! Nikt nie chce już was widzieć! Nie wróżę wam przyszłości!
Nie wiedziałem o co chodzi, ale jego krzyk zbudził mnie ze snu. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem zaspaną Rydel, siedzącą ze zszokowaną miną na swoim łóżku. Rocky'ego nie było w pokoju. Musiał zatem być w łazience, bądź dalej spał w swoim pokoju. Zerwałem się z łóżka.
-Ale o co chodzi? - zapytałem zaspanym głosem.
-Zachowujesz się jak Rydel podczas okresu. -próbowałem obrócić tę całą sytuację w żart, ale nikomu nie było do śmiechu. Andre spojrzał na mnie spode łba. Uciszyłem się.
-Koniec z waszym zespołem! Koniec z R5! - powiedział stanowczym głosem, po czym wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Wstałem z łóżka i zobaczyłem kątem oka, że Rydel jest załamana. Dosiadłem się obok niej i objąłem ją prawą ręką. Dziewczyna położyła głowę na moim torsie, a ja pocałowałem ją w czubek głowy. Uwielbiałem ją.
[[ Parę godzin później - bezosobowo ]]
Po całej sytuacji, jakiej doświadczyli Rydel i Ellington, postanowili się zabawić na zakupach. Nie znali miasta, ale znaleźli w okolicy jakieś niezbyt duże centrum handlowe. Gdy znaleźli się w środku, biegali po sklepach, próbując się rozweselić. Jednak nie mogli. Pod koniec zakupów, Rydel zniknęła z punktu widzenia Ellingtonowi. Chłopak nie wiedział, co się dzieje, ale gdy byli mniejsi, bawili się w chowanego w sklepach, więc sądził, że dziewczyna właśnie się chowa. Szukał jej po całym centrum. Zadzwonił nawet na jej telefon i nagrał jej się na sekretarkę. Wrócił do domu sam. Wszyscy pytali, gdzie jest Rydel, a chłopak wymyślał jakieś wymówki co i róż, gdyż czuł się winny jej zniknięcia. Potem dostali telefon. Rydel została porwana, a porywacz żąda miliona dolarów okupu do wieczora, albo dziewczyna może pożegnać się ze wszystkim, co ma. W słuchawce usłyszeli płacz i głuchy krzyk Rydel i słowa "zamknij się, suko, jesteś moja i żaden twój pedał ci nie pomoże!". Ellington zadzwonił na policję. Bardzo się bał o dziewczynę, w której był zakochany od dawna. Bał się, że ona umrze, zanim powie jej, co do niej czuje. Policja jednak nie chciała im pomóc. Ross z paniką liczył pieniądze. Brakowało im paru tysięcy. Wszyscy się załamali. To koniec.
_________________________________________________________________
CZEEEEŚĆ. Tak długo mnie tu nie było. Czuję się winna, ale już prawie nikt nie czyta mojego bloga, smuteczek :(. Postanowiłam jednak, mimo wszystko, dodać ten rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba. Jak myślicie, co stanie się dalej?
> Następny rozdział już niedługo, a w nim (SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!):
o Rydel trafia do szpitala,
o Riker dalej w śpiączce, w stanie krytycznym,
o Zespół traci kontrakt z wytwórnią płytową,
o Lynchowie tracą dom i bankrutują,
o Daniela przygarnia rodzinę Rossa do siebie na parę nocy (będzie trochę 'Roseli' :)),
o Isaac próbuje skontaktować się z dziewczyną w sprawie kolejnych puzzli układanki,
o Mark, ojciec Rossa, ostrzega dziewczynę przed chłopakiem.
czwartek, 25 września 2014
XVI BIG PROBLEMS, NO SYMPATHY.
[[ Z punktu widzenia Rikera ]]
Nie to, że narzekam na własne życie, ale pobudka o 5 rano to już przesada. Nienawidzę i nie umiem wytrzymać całego dnia i koncertu tego wieczoru po niecałych 5 godzinach snu. To jest nienormalne. Mimo wszystko, podniosłem się z łóżka i udałem się do łazienki. Mieszkałem w pokoju z Ellingtonem, więc musiałem wstać wcześniej, żeby się przygotować, jako że w łazience siedzę dłużej. Przygotowałem się do wywiadu, co zajęło mi około godziny i zanim Ell wstał, byłem już gotowy. Wyszedłem więc na balkon, gdzie spaliłem jointa. Chłopak, po wstaniu, nawet nie zorientował się, że mnie nie ma. Najwidoczniej niewyspanie jemu też wdało się we znaki. Mieliśmy wywiad za około 2 godziny, ale musieliśmy być tam za niecałe półtora godziny, a ze względu na to, że Seattle jest dość dużym i ruchliwym miastem, doradzono nam, żebyśmy wyjechali niedługo. Spaliwszy jointa, wciągnąłem trochę kokainy przez nos i sprzątnąłem wszystko na balkonie na tyle, żeby nikt nie zorientował się, że znów ćpam. Wszyscy, wliczając w to menadżerów, przyjaciół, rodzinę i fanów, starali się, żebym przestał, ale nie umiem. To mnie wypełniło aż po same kości. Zrobiwszy to, co zaplanowałem, wszedłem do ciepłego pomieszczenia i dopiero teraz poczułem, że bardzo zmarzłem. Przeszły mnie dreszcze. Mój przyjaciel właśnie wyszedł z łazienki.
-Hej, stary. - powiedział, gdy mnie zobaczył. Podniosłem rękę do góry na znak przywitania. Chłopak uśmiechnął się do mnie. Uf, nie zauważył. Zarzuciłem na siebie czarną bluzę z kapturem i wyszedłem z pokoju. Z resztą zespołu, menadżerem i rodzicami mieliśmy spotkać się na dole. Ellington wyszedł tuż za mną, biorąc ze sobą swoje walizki. Ja swoje wyniosłem już wczoraj. Właściwie nawet ich nie przenosiłem z naszego koncertowego busa.
Niedługo potem znalazłem się na dole. Oparłem się o murek, czekając na resztę. Perkusista usiadł na ławce niedaleko. Zaczął coś mówić, ale nawet nie słuchałem. Zakręciło mi się w głowie, jednak próbowałem tego nie okazywać. Nie mogli wiedzieć, że wróciłem do tego, bo byłoby ze mną źle. Przyjaciel bagaże schował do busa, który stał już na hotelowym parkingu, po czym wrócił na ławkę. Dokładnie w tym samym momencie zauważyłem resztę wychodzącą z budynku. Wszyscy byli w szampańskim humorze. Udawałem, że wszystko jest w porządku. Udawałem uśmiech. Udawałem, że jestem czysty. Gdyby się dowiedzieli, miałbym zakaz grania przez kolejne parę miesięcy. To nie może się wydarzyć. Wsiedliśmy do busa, którym dojechaliśmy do budynku, gdzie mieliśmy wywiad. Dojechaliśmy na czas. Po drodze spotkały nas dosyć duże korki, ale nie spóźniliśmy się. Przygotowali nas do wywiadu, który miał być nagrywany, i udaliśmy się do specjalnego pomieszczenia, gdzie czekało na nas 5 krzeseł. Dla każdego po jednym. Zająłem jedno, a reszta zespołu usiadła po mojej prawej stronie. Wywiad się zaczął.
-Dzień dobry! Jestem Gina Humphrey, a wy oglądacie wywiad z zespołem R5 dla BoomTV! Jesteście zespołem rodzinnym, prawda? - kobieta była bardzo wesoła, co mnie irytowało, jednak nie dawałem tego po sobie poznać.
-Nie do końca. Ja, Riker, Rocky i Rydel jesteśmy rodzeństwem, ale Ellington jest tylko przyjacielem. Nie jest z nami spokrewniony. - odpowiedział na to pytanie Ross swoim delikatnym i wesołym głosem. Cieszyłem się, że nie musiałem odpowiadać.
-...Jeszcze. - dodał Rocky, po czym wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Sądzę, że każdy poza mną śmiał się szczerze. Jak dla mnie to był kiepski żart.
-O, przepraszam. A więc, Ellington, jak to jest być jedynym spoza rodziny w tym zespole? - kobieta zwróciła się do naszego przyjaciela, a chłopaka Rydel, Ellingtona. Ross podał mu mikrofon, a chłopak uśmiechnął się.
-Super. Naprawdę, nie jest tak źle, jakby się wydawało. - zaśmiał się, po czym reporterka zadała jeszcze wiele pytań. Jedno skierowała do mnie. Odpowiedziałem na nie jak najszczerzej. Przy ostatnim pytaniu z mojego nosa zaczęła lecieć krew, co zauważyłem niemal od razu. Przycisnąłem palcami nos, po czym wstałem z krzesła i wyszedłem. Ross poszedł tuż za mną. Musiał wiedzieć, że coś się dzieje poważniejszego. Niedługo potem straciłem przytomność.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Chyba jako jedyny tego dnia się wyspałem. Lubiłem wcześniej się położyć, tuż po drobnym rozmyślaniu o fanach i wszystkim innym. Po krótkim przygotowaniu się, mama, jak zwykle, ułożyła mi włosy. Mieszkałem w pokoju z Rylandem, ale mama i tata mieszkali pokój dalej, więc u nas bywała najczęściej. Ryland to nasz najmłodszy brat, DJ, nasz support, ale także i menadżer, poniekąd. Naszym głównym menadżerem wciąż jest Andre. Gdy byłem gotowy, zeszliśmy wraz z bagażami do busa, po czym pojechaliśmy na wywiad. reporterka zadała nam parę pytań. Jak zawsze, większość padała w moją stronę. Co się dziwić, jestem w sumie najbardziej znanym członkiem zespołu. Pytano nas o zespół, plany na przyszłość, zadano parę pytań od fanów, przeczytano tweety, przy których bardzo się śmieliśmy i o nową płytę, jak i trasę koncertową. Przy jednym z ostatnich pytań, a może i ostatnim, mój starszy brat, Riker, zaczął krwawić i wyszedł z pomieszczenia, gdzie odbywał się wywiad. Poszedłem tuż za nim. Podejrzewałem, że może znów wrócił do ćpania, ale gdzieś głęboko miałem nadzieję, że może jednak to tylko fałszywy alarm. Chłopak udał się do łazienki, Tam zobaczyłem go. Miał całe zakrwawione rękawy bluzy. Mimo, że była ciemna, dało się to zauważyć. Jego oczy były zmęczone i czerwone. Teraz zauważyłem, że wrócił do tego, co sądziłem, jest jego koszmarem. Zdążyłem do niego podejść, a chłopak runął na ziemię. Złapałem go i zacząłem wołać pomoc. Oczywiście, zaraz przybiegła cała rodzina i Ellington, menadżer i każdy inny. Zawieźliśmy Rikera do szpitala.
[[ Z punktu widzenia Dan ]]
Do pracy przyszłam odpowiednio wcześniej. Jako że był to mój pierwszy dzień w restauracji jako kelnerka, musiałam podpatrzeć to i owo, więc nie marnowałam czasu. Przyglądałam się Jeanine i Wilmerowi, jak roznoszą dania do odpowiednich stolików. Szybko się uczyłam, więc po paru minutach już wiedziałam co i jak. Przebrałam się na zapleczu w dosyć skąpe ubranie (wymóg szefa) i podeszłam do odpowiedniego stolika, gdzie czekali już goście. Podałam im menu i z uśmiechem poprosiłam, aby się zastanowili. Odeszłam na chwilę, a gdy przywołali mnie ręką, podeszłam tam ponownie z notatnikiem i długopisem, abym mogła zapisać wszystko, co zamówili i się nie pomylić. Gdy byłam gotowa, wzięłam od pary menu i zaniosłam je w odpowiednie miejsce, przy okazji zgłaszając w kuchni zamówienie. W związku z tym, że nowi klienci nie przybywali, ucięłam sobie pogawędkę z Wilmerem i Jeanine. Rozmawialiśmy o nas samych, o tym, skąd jesteśmy i tym podobne. Rozmowa nie trwała długo, ponieważ zostałam przywołana do kuchni. Poszłam tam i zastałam jedzenie na talerzach gotowe do podania klientom. Tak też zrobiłam.
-Smacznego i mile spędzonego czasu życzymy. - powiedziałam z uśmiechem, po czym wróciłam do znajomych kelnerów. Później poszło z górki. Szło mi coraz sprawniej.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
W szpitalu zostaliśmy poinformowani, że mój brat musi zostać jeszcze parę godzin w związku z dużą utratą krwi. Zmartwiliśmy się, ponieważ dzisiaj mamy pierwszy koncert. Lekarze jednak rozpoznali i mnie, i pacjenta, i od razu powiedzieli, że koncert się odbędzie. Okazało się, że dr Pentahouten ma 8-letnią córkę, z którą wybiera się na koncert, ponieważ jest ona fanką. Zaprosiłem ich na backstage, a reszta zespołu i menadżerowie byli bardzo zadowoleni. Nie wychodziliśmy ze szpitala, jednak nie wpuszczano nas do Rikera. Siedzieliśmy w poczekalni, zastanawiając się, co z nim.
[[ BEZOSOBOWO -> W MIĘDZYCZASIE W LOS ANGELES: ]]
U Isaaca wykryto duży procent marihuany, jeszcze nielegalnej w całym kraju. Zamknięto go w areszcie na parę dni, dopóki nie ma procesu. Miał prawo do jednego telefonu. Zadzwonił do Danieli, jednak ona nie chciała go słuchać. Powiedział, żeby go odwiedziła, bo wie coś, co może ją zainteresować. Odnośnie tamtej nocy? Dziewczyna zastanawiała się długo, czy odwiedzić chłopaka, jednak ostatecznie zdecydowała się to zrobić. Dała mu 10 minut, mimo że maksymalny czas odwiedzin w tym więzieniu wynosi pół godziny. Nie chciała go widzieć na oczy. Chłopak wyjaśnił, że wie coś na nurtujący ją temat. Dziewczyna zapytała, o co chodzi, a Isaac powiedział, że została odurzona przez niego, ale nie wiedział, że ktoś zamierza ją wykorzystać. Daniela wyszła ze łzami w oczach po niecałych dwóch minutach. Wróciła do domu, gdzie kontynuowała płakanie. Nie mogła się powstrzymać. Pragnęła, aby w tym czasie był z nią ktokolwiek, Ross, czy Riker, czy nawet Vicky. Jednak nie było nikogo. Musiała radzić sobie sama. Tego dnia wypiła dość dużo alkoholu i połknęła środki nasenne.
[[ Z punktu widzenia Rikera ]]
Obudziłem się w łóżku szpitalnym po wielu badaniach, co stwierdziłem po pokutych rękach. Lekarze kazali mi się ubrać, jako że koncert miał odbyć się za godzinę, na szczęście, w hali nieopodal szpitala. Zrobiłem to. Pielęgniarka, Ritha Vincerres, co stwierdziłem po jej tabliczce przyczepionej do różowego ubrania pielęgniarskiego, zaprowadziła mnie do poczekalni. Razem z resztą, w ciszy, udaliśmy się do busa, którym dojechaliśmy na halę. Tam przygotowano nas do koncertu. Ryland wszedł już na scenę. Napisałem tylko tweeta "Już za chwilę, Seattle! Jesteście gotowi?!?!", po czym przygotowałem swój głos, śpiewając rozgrzewkę. Chwilę później wyszedłem do łazienki. Nikt nie poszedł za mną. Wciągnąłem trochę kokainy nosem, po czym wypiłem parę łyków whiskey ze specjalnej buteleczki. Wróciłem do pomieszczenia, gdzie siedzieli wszyscy. Rodzina nic nie mówiła, najwidoczniej nie wiedzieli, że to wszystko przez narkotyki. Jednak Ross ciągle mi się przyglądał. On wiedział. Zdjąłem bluzę, którą przewiązałem przez pas, jak zawsze.
Weszliśmy na scenę zaraz po tym, jak Ryland z niej zszedł. Na tej trasie nie supportował nas nikt oprócz naszego młodszego brata. Byłem szczęśliwy, ponieważ koncert miał być dłuższy, w związku z tym, aż o trzy piosenki.
-Seattle, czy jesteście gotowi na show?!?! - krzyknąłem, gdy tylko znaleźliśmy się na scenie. Zaczęliśmy wszyscy grać. Naszą pierwszą piosenką była jedna ze starszych piosenek 'Ain't No Way We're Going Home'. Patrzyłem w stronę widowni, grając na basie. Śpiewałem, gdy nadchodziły moje solówki. Czułem się świetnie. W pewnym momencie zachwiałem się i upadłem, jednak światło nie świeciło w tym momencie na mnie, więc chyba prawie nikt tego nie zauważył. Wstałem. Jednak myliłem się. Wszyscy przyglądali mi się, włącznie z resztą zespołu, którzy przestali grać. Mieli grobowe miny. Ross powiedział coś do mikrofonu. Nie do końca usłyszałem, ale wszyscy zeszli ze sceny. Mnie zniósł Rocky z pomocą Ellingtona. Podejrzewałem, że odwołali koncert. Urwał mi się film. Nic nie widziałem i nic nie słyszałem.
[[ Z punktu widzenia Rossa ]]
Gdy tylko weszliśmy na scenę, wiedziałem, że z Rikerem jest coś nie tak, więc co jakiś czas bacznie go obserwowałem. Nigdy nie zachowywał się w taki sposób. Nawet wtedy, kiedy miał depresję. Nigdy nie ćpał przed koncertami. Nie wiedzieliśmy, co się z nim dzieje. Zagraliśmy ze dwie piosenki, po czym chłopak runął na ziemię. Wszyscy to widzieli. Odwróciłem się do reszty zespołu i pokazałem im, żeby przestali grać, uprzednio robiąc to samo.
-Przepraszam, ludzie, ale musimy przesunąć koncert. Ewentualnie wrócimy tu za godzinę lub dwie, ale bez Rikera. - powiedziałem do mikrofonu, po czym zeszliśmy ze sceny. Poprosiłem Rocky'ego i Ella, żeby znieśli mojego najstarszego brata ze sceny. W garderobie zadzwoniliśmy po policję. Miałem dosyć. Wyjaśniłem wszystkim, że Riker znowu ćpa i dzisiaj był na haju. Nikt nie mógł uwierzyć. Wszyscy sądzili, że jest rozsądnym chłopakiem i dosyć dojrzałym. Jednak każdy się mylił.
Policja zabrała Rikera. Powiedziano nam, że zamkną go na kilka godzin w czymś a la izba wytrzeźwień, żeby mógł wytrzeźwieć. Zgodziliśmy się. Weszliśmy na scenę i skończyliśmy koncert bez Rikera. Kilka solówek Rikera przejęła Rydel, Rocky starał się grać jak najwięcej, kilka solówek przejął Ell, ale większość przejąłem ja. Ludzie byli zachwyceni, ale brakowało im Rikera. Jednak zrozumieli.
Kiedy koncert się skończył, udaliśmy się do hotelu. Tej nocy mieliśmy wyjechać do Vancouver, ale menadżer odwołał nasz wywiad radiowy w tamtym mieście i powiadomił, że przyjedziemy dopiero jutro. Nie sądziłem, że wszystko może zepsuć jeden taki incydent. Byłem wściekły. W moich oczach widać było nienawiść. Nie mogłem się pogodzić z tym, że mój najstarszy brat sabotował nasz koncert. Koncert własnego zespołu. Gdy wyskoczyłem z ciuchów, wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać. Był tego jeden jedyny plus - przynajmniej się wyśpię.
_______________________________________________________
No i kolejny! To dopiero początek tego wszystkiego. Pierwszy raz mają możliwość być więksi niż każdy inny zespół i mają możliwość zagrania na wielkich arenach i halach na całym świecie, a tu taka niespodzianka... Co będzie dalej? Jak myślicie? Dotrą do Vancouver? Co będzie z Danielą? Czy znajdzie resztę puzzli opowieści? Co stanie się z Rikerem i Isaaciem? Czy I. odzyska wolność? A może Rikera też zamkną? ;)
Jeśli przeczytaliście i wam się podoba rozdział, proszę skomentujcie, bo nie mam pojęcia, co o tym myśleć... Dziękuję :)
> Następny rozdział już niedługo, a w nim (SPOJLERY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!):
o Daniela dowiaduje się o tym, co stało się Rikerowi,
o Riker w śpiączce,
o Kolejne problemy zespołu,
o Rydel zostaje porwana,
poniedziałek, 15 września 2014
Info :)
Witajcie, kochani czytający!
Nie bójcie się, jest to tylko info odnośnie zmian na blogu, nie zawieszam, ani nic w ten deseń. :P
1. Dodałam playlistę muzyczną do bloga, gdzie znajdziecie piosenki, o których wspominałam, bądź jeszcze będę wspominać (playlista może się jeszcze nie raz zmienić), także od razu możecie włączyć sobie piosenkę, której tytuł się pojawi w opowiadaniu (na playliście są tylko tytuły). Możecie podgłośnić muzykę, jeśli tylko chcecie w prawym dolnym rogu strony (suwakiem) ;)
2. Dodałam nagłówek, na którym możecie zobaczyć Rossa i Rikera ORAZ "aktorów", którzy występują w opowiadaniu jako najważniejsze postacie, czyli Danielę i Isaaca.
3. Zmieniłam też wygląd. Nie pamiętam skąd wzięłam szablon (układ itp.), ale w każdym razie jest on z internetu. Tło, czcionka i kolory są dobrane przeze mnie.
4. Wprowadziłam narrację kilkuosobową w każdym z nowych rozdziałów. Stwierdziłam, że raczej nudno jest czytać ciągle tylko o Danieli i jej uczuciach. Uważam, że to świetny pomysł, żebyście poznali psychikę innych bohaterów.
5. Jak już zauważyliście (bądź nie), pod koniec każdego z nowych postów wstawiam kilka (w większości przypadków 4) spojlery odnośnie następnego odcinka. Nie są one szczegółowe. Nie musicie ich czytać, jeśli nie chcecie wiedzieć, co się będzie działo.
Dziękuję za przeczytanie. Trzymajcie się! :)
Nie bójcie się, jest to tylko info odnośnie zmian na blogu, nie zawieszam, ani nic w ten deseń. :P
1. Dodałam playlistę muzyczną do bloga, gdzie znajdziecie piosenki, o których wspominałam, bądź jeszcze będę wspominać (playlista może się jeszcze nie raz zmienić), także od razu możecie włączyć sobie piosenkę, której tytuł się pojawi w opowiadaniu (na playliście są tylko tytuły). Możecie podgłośnić muzykę, jeśli tylko chcecie w prawym dolnym rogu strony (suwakiem) ;)
2. Dodałam nagłówek, na którym możecie zobaczyć Rossa i Rikera ORAZ "aktorów", którzy występują w opowiadaniu jako najważniejsze postacie, czyli Danielę i Isaaca.
3. Zmieniłam też wygląd. Nie pamiętam skąd wzięłam szablon (układ itp.), ale w każdym razie jest on z internetu. Tło, czcionka i kolory są dobrane przeze mnie.
4. Wprowadziłam narrację kilkuosobową w każdym z nowych rozdziałów. Stwierdziłam, że raczej nudno jest czytać ciągle tylko o Danieli i jej uczuciach. Uważam, że to świetny pomysł, żebyście poznali psychikę innych bohaterów.
5. Jak już zauważyliście (bądź nie), pod koniec każdego z nowych postów wstawiam kilka (w większości przypadków 4) spojlery odnośnie następnego odcinka. Nie są one szczegółowe. Nie musicie ich czytać, jeśli nie chcecie wiedzieć, co się będzie działo.
Dziękuję za przeczytanie. Trzymajcie się! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)