wtorek, 10 czerwca 2014

I "STOP STALKING ME!"

Obudziłam się następnego dnia w swoim łóżku. Nawet nie wiem jak się tam znalazłam. Pamiętam jak siedziałam pod drzwiami wejściowymi, w środku, ciągle płacząc. Whatever. Zrobiłam sobie śniadanie, jak zawsze, a potem zaczęłam się pakować. W końcu mam tydzień na wyprowadzkę, eh.
Zaczęłam od rzeczy osobistych, takich jak pamiątki. Miałam pełno takich dupereli postawionych i położonych na biurku, kominku, nawet w przedpokoju na etażerce. Wszystko po kolei chowając, rozmyślałam o tym, co mnie spotkało, o tym, co musiałam zrobić i co muszę kontynuować.
= Znowu porażka. Która to już z kolei? =
Zapytałam siebie w myślach. Zaśmiałam się, widząc moje zdjęcie z dzieciństwa. Byłam wtedy taka szczęśliwa. Moje życie było beztroskie. Nie miałam żadnych zmartwień oprócz tych związanych z lalkami Barbie.
Z mojego rozmyślania wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, więc bardzo zdziwiłam się, że ktoś w ogóle chciał mnie odwiedzić. Wstałam z podłogi, na której przez chwilę siedziałam, i udałam się w stronę drzwi.
-Kto tam? - zapytałam głośniej, stojąc za drzwiami. Spojrzałam w wizjer. Co on tutaj robi? Przecież nigdy nie powiedziałam mu, gdzie mieszkam.
-Proszę wpuść mnie. Możemy porozmawiać? - odezwał się blondyn, którego spotkałam już wcześniej. Tam, na moście.
-Skąd masz mój adres? Przestań mnie śledzić! - powiedziałam głośniej, ale chłopak wciąż pukał.
-Proszę, wpuść mnie, zanim moje fanki mnie dogonią. - powiedział ciszej. W jego głosie pojawiła się nutka smutku. Miał nadzieję, ze go wpuszczę, ale powoli ją tracił.
To on był sławny? No tak! Wszystko jasne! To stąd te drogie ubrania. Wiedziałam, że skądś kojarzyłam tego blondyna. Kiedyś pracowałam w sklepie z gazetami i dziewczynki non-stop prosiły o J-14 z 'Rossem Lynchem' na okładce. Pamiętam jego twarz. Wiedziałam, że skądś go znam. Wpuściłam go, nie chcąc, żeby fanki biegły tu i tam, w okolicach.
-Nie wiedziałam, że jesteś sławny. - delikatnie się uśmiechnęłam. Imponowało mi to, że najpierw musiał dowiedzieć się, gdzie mieszkam, żeby się tu znaleźć, bo skąd by wiedział, ze to akurat ja? Podniosłam jedna brew do góry.
-A teraz opowiedz, skąd znasz mój adres, hm? Słucham. - zamknęłam drzwi tuż za chłopakiem, który wszedł do przedpokoju. Usiedliśmy w salonie, gdzie jeszcze wszystko stało tak, jak powinno, na miejscu. Blondyn opowiedział mi wszystko, od momentu, jak wypadł mi dowód z kieszeni mojego sweterka, przez to, jak przeczytał, gdzie mieszkam i, jakimś cudem, zapamiętał ten adres, po moment, kiedy dorwały go fanki, tam, za rogiem. Zaśmiałam się. Być może pierwszy raz od dłuższego czasu w czyimś towarzystwie. Ross zapytał o kawę. Oczywiście, chciałam mu ją zrobić, ale wolałam, żeby został w salonie. Poszedł jednak za mną, do kuchni. W pomieszczeniu tym stało kilka kartonów z duperelami z kuchni - elektryczny czajnik, garnki, kubki i tego typu rzeczy. Chłopak rozejrzał się.
-Wyprowadzasz się? - rozmierzwił palcem swoje włosy jeszcze bardziej, niż były one rozmierzwione wcześniej.
-Tak. Dostałam wypowiedzenie o mieszkanie. Nie mam pieniędzy, aby płacić za czynsz i wynajem. Jestem totalnie spłukana. - westchnęłam, siadając na stołku przy stole. Stopy postawiłam na stołku, po czym objęłam je rękoma.
-Mamy dom letniskowy na Venice Beach, gdzie naprawdę rzadko bywamy przez trasy koncertowe, wywiady, sesje fotograficzne itp. Jeżeli chcesz, udostępnię ci go na jakiś czas. Co ty na to? - chłopak podniósł prawą brew i uśmiechnął się, a jego wzroku nie spuszczał z mojej twarzy.
-Jeżeli byś mógł, byłoby super. Dziękuję. - uśmiechnęłam się do chłopaka. Podczas picia kawy, rozmawialiśmy. Było naprawdę zabawnie. Blondyn spojrzał na zegarek i stwierdził, ze jest już bardzo późno, po czym się zmył. Zamknęłam drzwi i zagryzłam wargę. Dzisiejszy dzień uważam oficjalnie za udany. Schowałam ręce do sweterka, który miałam na sobie. W jednej kieszeni poczułam coś szorstkiego. Kartkę? Wyciągnęłam to i miałam rację. Była to kartka. Nadawcą był Ross.

"Bardzo miło spędziłem dzisiejszy dzień. Kiedy znowu się zobaczymy? Zadzwoń, numer na odwrocie kartki.
Shor aka Ross xoxo"

Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym położyłam kartkę na blat kuchenny. Zapisałam numer w komórce i wysłałam smsa.

"Dobranoc. Miło było.
D."

Odłożyłam telefon na etażerkę w sypialni i wróciłam do pakowania.



_____________________________________________________
Przepraszam, że krótki i nie tak dobry, jak poprzedni, ale właśnie lecę do kina na "Gwiazd Naszych Wina"! Jak się podoba - poprosze o komenty. Dziękuję za czytanie. Buziole! :*

7 komentarzy:

  1. Trudno znaleźć dobrego bloga o R5 - a Twój taki jest! <3
    Czekam na następny rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten blog jest niesamowity i bardzo dobry. :) masz follow'a.
    Zapraszam do siebie:
    i-think-about-you-raura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ross taki opiekuńczy, masz tyle dobrych wątków do pociągnięcia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten jest lepszy od poprzedniego XOXO

    OdpowiedzUsuń