-Jesteś winny nam kupę kasy, Lynch! - odezwał się mężczyzna z bardzo grubym i niskim głosem. Podnosząc się delikatnie, zobaczyłam, że jest on umięśniony. Ręce złożone miał na klatce piersiowej.
-Wiem, Colton.. Wypuść ją, nie jest niczemu winna! - Riker powiedział głośniej. Mięśniak się zaśmiał, tak jak jego współpracownicy.
-Tak się składa, że najbardziej zaboli cię, gdy dziewczyna, na której mocno ci zależy, zostanie mocno skrzywdzona... - Colton przerwał, pokazując głową w moją stronę. Skądś wiedział, że już się obudziłam. Dwóch chłopaków, nie mających nawet 20 lat, podeszło w stronę drzwi obok mnie. Jeden otworzył drzwi, a drugi mnie wyciągnął, szarpał mną mocno. Drugi zaczął popychać mnie w stronę swojego szefa. Gdy byliśmy tuż obok niego, pociągnął mnie za włosy. Łzy ponownie poleciały mi z oczu. Riker zrobił krok do przodu, powoli.
-Ha, czy ty serio myślisz, że pozwolimy ci uratować ją i nie zapłacić? Chyba jesteś śmieszny! - szef 'gangu' wybuchnął śmiechem, a jego 'współpracownicy' wraz z nim.
-Albo płacisz teraz, gnoju, albo twój dziwkowaty brat nigdy nie wybaczy ci tego, że pozwoliłeś tej małej suce zginąć! - odezwał się ponownie Colton. Spojrzałam na Rikera proszącym głosem. Jeden z chłopców przyłożył mi nóż do gardła. zaczęłam piszczeć, jednak mój pisk przytłumiła taśma, którą zaklejone były moje usta. Stałam nieruchomo, wiedząc, że to nie jest żaden pieprzony głupi żart. Riker podszedł do samochodu i wyjął wielką walizkę z, jak się domyślałam, kupą forsy. Podał ją mięśniakowi, a ten rozkazał młodym mnie puścić. Od razu podbiegłam w stronę Rikera, jednak ominęłam go, nie przytuliłam, ani nic. Wsiadłam do jego samochodu cała zapłakana, zapięłam pas, po czym złożyłam ręce na piersiach. Skuliłam się. Czułam się beznadziejnie, jednak nie chciałam zostawać sama, mimo że w tej chwili miałam ochotę zabić Rikera za to, że to wszystko jego wina. Kiedy blond wsiadł do auta i zajął miejsce kierowcy, zapadła głucha cisza. Chłopak ruszył, nie wiedziałam gdzie. Patrzyłam przez okno. Po niecałej godzinie zatrzymaliśmy się przed szpitalem. Nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Wysiadłam z autobusu, uprzednio odpinając pas, po czym ruszyłam w stronę wejścia głównego szpitala. Szłam szybko, żeby Riker mnie nie dogonił. Gdy weszłam do środka, obróciłam się i zobaczyłam, że samochodu blondyna nigdzie nie ma.Uśmiechnęłam się do siebie delikatnie, wciąż roztrzęsiona. Byłam szczęśliwa, że pojechał. Ruszyłam w stronę sali Rossa. Wszyscy się mi przyglądali. Musiałam wyglądać okropnie. Nie obchodziło mnie to w tej chwili. Gdy wreszcie znalazłam się w sali młodszego brata Rikera, nikogo tam nie było. Sala była zupełnie pusta. Zmieszałam się. Nikt nie mówił mi nic, że Ross wychodzi. Poszłam w stronę gabinetu pielęgniarek. Kiedy zobaczyłam krępą, niską blondynkę, która nosiła strój pielęgniarski, podeszłam do niej.
-Przepraszam... Gdzie jest Ross Lynch? - zapytałam z totalnym zdziwieniem, pokazując kciukiem za siebie. Pielęgniarka pokiwała głową na znak, że nie bardzo wiedziała. Wyciągnęłam telefon, po czym wykręciłam jego numer. Po kilku sygnałach po drugiej stronie słuchawki odezwała się dziewczyna. Jej głos nie był ani zbyt wysoki, ani też niski.
-Tak, słucham? - zapytała. Ross miał dziewczynę? Nidy nic nie mówił... Mój świat złamał się na pół. Liczyłam, że wreszcie mogę być szczęśliwa. Naprawdę go lubiłam. Rozłączyłam się. Poszłam przed siebie, mijając ludzi idących dość powoli. I ja szłam niezbyt szybko. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na korytarzu, który był opustoszony. Oparłam się o ścianę, po czym zjechałam na ziemię. Skuliłam się i mimowolnie zaczęłam płakać. Nie trwało to długo, ponieważ poczułam wielką nienawiść i złość. Wszyscy okazali się nie tymi, którymi wydawali się być. Riker okazał się totalnym kretynem, Ross również. Wstałam z podłogi pokrytej terakotą i udałam się w stronę wyjścia. Na parkingu zobaczyłam Rossa i Rikera. Stali przy szarym ferrari, które najwidoczniej należało do któregoś z nich. Ruszyłam przed siebie, starając się ich ominąć, ale niestety, zauważyli mnie i Ross podbiegł. Nie odzywałam się. Blondyn starał się tłumaczyć, że to nie tak, jak wygląda. Odwróciłam głowę w inną stronę i złożyłam ręce na piersiach.
-Serio myślicie, że to jest zabawne? - spojrzałam na blondyna obok mnie z wrednym uśmiechem. Podniosłam prawą brew. Chłopak zmieszał się nieznacznie.
-Ale co jest zabawne, Daniela? O czym ty mówisz? - chłopak najwidoczniej stroił sobie żarty. Prychnęłam, ponownie odwracając wzrok.
-Najpierw trafiasz do szpitala, lądujemy na pierwszych stronach gazet, mówisz mi, że masz raka, wychodzisz tej samej nocy, czujesz się cudownie... Przed twoim wyjściem porywa mnie dwóch kolesi, chcących mnie zabić, bo twój kochany braciszek jest im winny forsę. Wybacz, nie chcę was znać. - powiedziałam, podnosząc głos, po czym ruszyłam w stronę bramy wjazdowej. Słyszałam tylko kłótnię Rikera i Rossa za plecami, po czym ktoś zaczął za mną biec. Zapewne był to Ross, ale nie odwracałam się. Wsiadłam w taksówkę i pojechałam do domu.
__________________________________________________________________
Jak wam się podoba? Daniela wybaczy Rossowi? Co jest nie tak z Rossem? Dlaczego Riker był winny pieniądze? Co Riker i Ross ukrywają?
Możecie zgadywać, a nowy rozdział już wkrótce!
Boże, Riker... Cos narobił? xD kurczę, Ross i Riky dealerami? Że what? ^_^ omg srodek nocy, odwala mi. Ale i tak scem nexta !!
OdpowiedzUsuńomg mieszasz mi w głowie laska mega :D
OdpowiedzUsuńI o to chodzi! :D
UsuńCo kurwa? ;D O co tam chodzi? o.O Masakra jakaś xd Dobra, pisz nexta może trochę się wyjaśni ;D
UsuńWłaśnie chodzi o takie plot twisty, bo wtedy jest ciekawiej.
UsuńWow, rzeczywiście akcja się rozwinęła, twoje rozdziały są coraz bardziej tajemnicze...
OdpowiedzUsuńA co do twoich pytań, to sądzę, że Riker musiał zapłacić, bo jest dealerem; Daniela chyba wybaczy Rosowi, ale nie tak odrazu...
Co do reszty to nie mam pojęcia :P
Kiedy dodasz następny rozdział??? :D
Boże blog genialny! Błagam dodaj szybko nexta bo nie wytrzymam :)
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia... nie wiem, o co mogło chodzić, daj nexta, bo nie wytrzymię :D
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next:-)
OdpowiedzUsuńAgata