środa, 18 czerwca 2014

V "HELP ME!"

Następnego dnia z łóżka zerwał mnie dzwonek do drzwi. Jednak zanim zwlokłam się z łóżka, usłyszałam, że ktoś już rozmawiał na dole. Narzuciłam na swoją koszulę nocną szlafrok, po czym powoli ruszyłam w stronę marmurowych schodów. Z dołu na górę roznosiły się dwa głosy, męski i damski. Osoby rozmawiały dosyć cicho i z ich rozmowy wyłapywałam tylko pojedyncze słowa. Powoli schodziłam na dół, starając się robić to wolniej. Gdy doszłam do połowy schodów, zobaczyłam rozmówców. Jednym był wysoki blondyn, opalony i umięśniony. Jego grzywka nachodziła mu na włosy. Miał na sobie bluzę z kapturem, na której widniał napis 'aeropostale', a na nogach czarne rurki. Nigdy wcześniej nie widziałam tego człowieka. Usiadłam na schodach, starając się nie rzucać w oczy. Byłam na tyle nisko, żeby lepiej słyszeć rozmowę i widzieć, co się dzieje przy drzwiach. Osobą drugą w tej konwersacji była kobieta, która mnie tu ugościła. Usłyszałam część rozmowy. Była dosyć poważna. Zauważyłam, że kobieta trzyma w dłoni jakąś kopertę.
-...są dużo mocniejsze niż te, które przyniosłem tydzień temu. - odezwał się mężczyzna. 'Mężczyzna' to za dużo powiedziane. Mogłabym spokojnie nazwać go chłopakiem. Nie miał więcej niż 23 lata, a jego twarz dodawała mu chłopięcego uroku. Zauważyłam, że kobieta podaje blondynowi kopertę, którą następnie on otworzył. W niej znajdowały się pieniądze. Chłopak przeliczył dokładnie papierki, po czym kiwnął głową, a kopertę schował do prawej kieszeni w spodniach. Po chwili wyciągnął z bluzy trzy woreczki. Mimo, że nie widziałam, co w nich się znajduje, znałam takie sceny. Ruszyłam na górę szybkim krokiem, widząc, że kobieta zamyka już drzwi, po czym weszłam szybko do łóżka. Kiedy weszła do "mojego" pokoju, udawałam, że śpię. Miałam zamknięte oczy. W pewnej chwili usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Po sygnale poznałam, że jest to wiadomość. Wzięłam telefon do ręki i od razu przeczytałam wiadomość.
"Daniela, pomóż, proszę... Jestem na rogu Avalon Blvd i E. Rosecrans Ave... Coś się ze mną dzieje... Pomóż mi..."
Wiadomość była od Rossa. Lubiłam go, więc wstałam i starając się przygotować bardzo szybko, wzięłam prysznic w łazience tuż przy pokoju, przy okazji myjąc zęby i włosy. Nie wiem, jak robiłam trzy rzeczy na raz, ale udało się. Suszyłam włosy, ubierając jeansowe rurki i błękitną bokserkę. Włosy, gdy już były suche, związałam w nienaganny kok, nałożyłam trochę pudru na moją zmęczoną twarz, aby zakryć niedoskonałości. Rzęsy potraktowałam maskarą. Na nogi wsunęłam adidasy. Wzięłam ze sobą torebkę, po czym wyszłam, zostawiając Hannie karteczkę z informacją, że musiałam pilnie wyjść. Uprzednio wzięłam trochę pieniędzy od Hanny. Nie powinna się zorientować. Oddam, jak będę z powrotem. Zeszłam do podziemia, gdzie kupiłam bilet na metro, w które chwile później wsiadłam. Wysiadłam na odpowiednim przystanku parę minut później. Gdy znalazłam się poza pojazdem, wbiegłam schodami na górę. Był tam park. Przepiękny. Taki kolorowy i zarazem pełni zieleni. Weszłam główną aleja wgłąb parku, gdzie na ławce siedział skulony chłopak. Wyglądał jak Ross. O matko! Wyglądał koszmarnie. Podbiegłam do niego.
-Ross, co się dzieje? - patrzyłam na jego twarz, trzymając dłonie na jego kolanach.
-Ja... ja... nie... wiem. - odpowiedział chłopak, jąkając się. Skurczył się bardziej.
-Ja dzwonie po karetkę! - powiedziałam głośniej. Chłopak pokręcił głową.
-Nie, proszę. Nie mów im nic. - wydusił najgłośniej jak mógł. Zasyczał z bólu. 
-Ale ja muszę... Nie wiem, co mam robić.. - odpowiedziałam ciszej.
-Proszę... Zabierz mnie gdzieś. Nie dzwoń po karetkę.. - poprosił mnie, a ja schowałam telefon. Nie umiałam mu pomóc, ale skoro tak bardzo nalegał, zgodziłam się nie dzwonić na pogotowie. Pomogłam chłopakowi wstać. Zrobił to z bólem. Usłyszałam głośne syknięcie. Prowadziłam go delikatnie długi czas, starając się unikać ludzi. Zauważyłam jakiś opuszczony dom, do którego weszliśmy, a ja ułożyłam go na podłodze. 
-...przejdzie mi.... niedługo. - powiedział do mnie. Starał się uśmiechnąć, ale skrzywił się zamiast tego.
-Co się stało? - spojrzałam na niego, po czym podniosłam jego dłoń. Zasyczał ponownie.
-Wszystko mnie boli... - wydusił z siebie. 
-...Chciałem... Ja... - stracił przytomność. Wołałam do niego, jednak on się nie budził. Zadzwoniłam po karetkę. 

________________________________________________
Następny jutro, obiecuję! Chwilowo mam mało czasu (sprawy osobiste), więc nie piszę długo i jakos super ekstra. Mam nadzieję, że wybaczycie!

Mam super pomysł na wątek, więc warto poczekać... Mam nadzieję! (:

PS Dziękuję za wszystkie komentarze 

8 komentarzy:

  1. Ktoś tu czytał "Gwiazd naszych wina" ;) fajny rozdział, choć krótki ^^ czekam, czekam :)
    http://the-story-of-auslly.blog.pl/info-spoiler/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zainspirowało mnie tylko w jednej kwestii, ale bez spoilerów, bo niektórzy nie czytali i nie oglądali :P

      Usuń
  2. super, może trochę zbyt krótko, ale i tak super :D
    Ja napewno będę czekała na ten super pomysł odnośnie tego wątka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez spoilerów (chociaż tak bardzo je lubię:(), ale będzie ostro :D

      Usuń
  3. ZABIJĘ CIĘ!
    Nie przerywa się w takim momencie! Kurde!
    Ja chcę nexta, masz mi go napisać. Nie znoszę sprzeciwu! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na next :-)
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebistee ! Czekam na kolejna część ♥ .


    P.S. Uuu robi się coraz to ciekawiej *.*

    OdpowiedzUsuń